Europa Polska

Bez tłumów jak nad Bałtykiem. Nad morze do Brwinowa?

Kostium łowicki Zaproszenie do Brwinowa. Fot. arch. redakcji

Niewielki Brwinów, będący niegdyś podwarszawskim letniskiem, może zachwycić. Wygodnie dojedziemy tu ze stolicy na przykład koleją. Przy okazji odwiedzimy sąsiednie Otrębusy i dowiemy się,  jakim kabrioletem jeździł  Stalin, a czym podróżowały ówczesne gwiazdy Loda Halama i Jan Kiepura. I zajrzymy do Karolina, do gabinetu samej Miry Zimińskiej- Sygietyńskiej.

Rynek z lotu ptaka fot. Drone in Poland

Spacer z marszałkiem Piłsudskim…

Chyba każdą miejską wędrówkę warto zaczynać od rynku. Brwinów, przedwojenne letnisko dla warszawskiej elity, uzyskał prawa miejskie w 1950 roku, a rynek ma dość nietypowy. To jakby skrzyżowanie ulic z niewielkim placykiem. Na tej przestrzeni stoją aż trzy pomniki, pamiątki wydarzeń ważnych dla samego miasta, jak i dla naszego kraju. Na pomniku Niepodległości, zwanym przez mieszkańców pomnikiem Piłsudskiego, jest oczywiście wizerunek marszałka, a na jednej z bocznych tablic umieszczono nazwiska uczestników wojny polsko-bolszewickiej. Stylizowany na zrywającego się do lotu orła z symbolem Polski Walczącej pomnik Armii Krajowej to dzieło rzeźbiarza Mieczysława Kałużnego. Wyjątkowy jest pomnik upamiętniający bitwę pod Brwinowem, stoczoną 12 września 1939 roku, i 36. Pułk Piechoty Legii Akademickiej. To m.in. replika karabinu maszynowego CKM, jakiego używano w historycznej bitwie.

Park Niepodległości. Fot. arch. redakcji
Park miejski. Fot. arch. redakcji

Kolejna ciekawostka to… fotoplastykon, bo przecież niewiele miast może się poszczycić taką atrakcją. Zajrzyjmy do niego koniecznie, by na czarno-białych fotografiach poznać Brwinów sprzed lat i odbyć sentymentalną podróż w czasie do podwarszawskiego letniska. Jeszcze rzut oka na górujący nad rynkiem kościół pw. świętego Floriana. Najstarsze zapiski o tutejszej parafii pochodzą z początku XV wieku. A zanim ruszamy dalej, może przed wędrówką warto uraczyć się lodami lub słodkościami w jednej pobliskich kawiarenek. Jest ich tu kilka.

Pałac Kultury. Fot. arch. redakcji

Tego o Brwinowie nie wiecie

Kto z nas wie, że rejon Brwinowa był od II wieku przed naszą erą jednym z największych ośrodków produkcji żelaza w Europie! Pozostało tu ok. 240 osad hutniczych. Do dziś odnajdywane są relikty pieców dymarskich, w których wytapiano żelazo z okolicznych złóż rudy darniowej, a dziełem mazowieckich kowali była broń… używana przez Wandali i Hunów. Do tej hutniczej przeszłości, choć w zupełnie innej stylistyce, trochę nawiązuje mural „Kuźnia w Brwinowie”. Inspirowany jest rysunkiem Artura Grottgera „Kucie kos”. Odnajdziemy go na ścianie dawnej kuźni u zbiegu ulic Biskupickiej i Dworskiej. Mural interesujący i niejedyny w Brwinowie… Jest tu także tablica z opisem tego miejsca. Zresztą takich poznawczych tablic w mieście nie brakuje, a zatem gdy przyjedziemy tu zupełnie nieprzygotowani, dostaniemy ciekawie podaną porcję wiedzy… jak na talerzu.

Mural przy rondzie Wacława Kowalskiego. Fot. arch. redakcji
Mural Kuźnia. Fot. arch. redakcji

Festiwal Otwartych Ogrodów

Każde szanujące się miasto ma swój park na niedzielne przechadzki dla mieszkańców i nie tylko. Brwinowski Park Miejski to 7 hektarów zieleni z atrakcjami w postaci m.in. ogrodu botanicznego, nowoczesnego placu zabaw dla najmłodszych, plenerowej siłowni. Warto tu pospacerować, posiedzieć na ławeczce i zajrzeć do budynku Miejskiego Ośrodka Kultury, czyli dawnego pałacu rodziny Wierusz-Kowalskich. W czasie II wojny mieścił się tu szpital polowy, w którym opiekę znaleźli także ranni żołnierze-najeźdźcy. Dziś to miejsce spotkań i aktywności mieszkańców w każdym wieku, z salą na koncerty, występy, wystawy… Może w czasie naszej wizyty w Brwinowie będzie tu czekać jakaś artystyczna niespodzianka?! Warto sprawdzić!

Niedaleko parku na ul. Armii Krajowej przysiądziemy na ławeczce-pomniku z Ignacym Kozielewskim. Ten współtwórca polskiego harcerstwa był od 1929 roku mieszkańcem Brwinowa i prezesem tutejszego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Redagował miesięcznik „Skaut”, w którym opublikował 9-zwrotkowy wiersz „Wszystko, co nasze…”. Refren do tego wiersza ułożyła Olga Drahonowska i tak stał się hymnem polskich harcerek i harcerzy.

Jak przystało na dawne letnisko w mieście roi się od urokliwych willi otoczonych ogrodami. To prawdziwe miasto-ogród, a miejsca te otwierają swoje podwoje w czasie Festiwalu Otwartych Ogrodów, który odbywa się w czerwcu. Za to o każdej porze roku na gości czeka Dworek Zagroda, zwany też „Bartkiewiczówką”. Właściciel Zygmunt Bartkiewicz, pisarz i felietonista, sam go zaprojektował i wykorzystał detale z rozebranego kościoła, m.in.: witraż i mozaikę przedstawiająca Matkę Bożą. Dziś zobaczymy tu m.in. kolekcję minerałów i odpoczniemy w zadbanych ogrodzie.

Wróćmy jeszcze do murali i innych znanych mieszkańców Brwinowa. Mieszkał tu lubiany aktor Wacław Kowalski, znany z kultowych „Samych swoich”, ale i wielu innych ról filmowych oraz teatralnych. Przy rondzie swojego imienia ma mural, a mieszkańcy do dziś wspominają jego barwną postać i związane z nim anegdoty, w których przewijają się kresowa otwartość, humor i życzliwość.

Ławeczka Kozielwskiego. Fot. arch. redakcji
Lilpop i jego pies – w zbliżeniu. Fot. arch. redakcji

Terytoria… zamorskie

Tak właśnie mieszkańcy Brwinowa humorystycznie nazywają należące do gminy sołectwa. Jednym z nich jest Owczarnia z parkiem-ogrodem niczym z bajki. Wśród zielonych alejek i nad uroczym stawem stoją tu rzeźby meksykańskiego twórcy Juana Soriano. Znalazły się tu dzięki  przyjacielowi artysty, Markowi Kellerowi. Ten tancerz, marszand, kolekcjoner nabył tutejszy dworek „Kazimierówka” wraz terenem i przekształcił go w magiczny ogród sztuki. Majestatyczne rzeźby zwierząt, głównie byków, ptaków, ale i ludzkich postaci zachwycają artyzmem i wielkością. Jednak chyba to małe żabki przy mostku trafią na najwięcej pamiątkowych fotek… Wstęp do ogrodu jest bezpłatny, choć brama bywa zamknięta przed… dzikami, a wtedy wystarczy zadzwonić, by zanurzyć się w magii tego miejsca.

Na terenie Brwinowa leży też… morze, a może bardziej Mazury. To teren z plażą, infrastrukturą do wypoczynku oraz wake parkiem dla miłośników tego coraz popularniejszego sportu. Miejsce nazywane jest Wake Family Brwinów, bo przyciąga całe rodziny.

Muzeum Motoryzacji. Fot. arch. redakcji

Otrębusy – czar czterech kółek i Karolin

Kolejne terytorium zamorskie to Otrębusy z Muzeum Motoryzacji i Techniki. To gratka nie tylko dla fanów starych samochodów, ale dla wszystkich miłośników czterech kółek, a także motocykli i mody związanej z motoryzacją. Przekonamy się tu, jakim kabrioletem jeździł  Stalin, a czym podróżowały gwiazdy takie, jak Loda Halamy i Jan Kiepura.

A na deser Karolin i siedziba Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Można tu z powodzeniem spędzić cały dzień, napawać się niezwykłą atmosferą tego miejsca i związanych z nim artystów, a także cos przekąsić. To cały kompleks m.in. z malowniczym parkiem, a wejście do niego otwiera wyczarowany w bukszpanie napis: „Mazowsze i kamienie upamiętniające kraje, w których zespół koncertował”. Zacznijmy jednak od budynku zwanego Salą Widowiskową, bo rzeczywiście tu jest jedna z najnowocześniejszych sal koncertowych w Europie. Ma widownię na 540 miejsc, którą można dodatkowo powiększać. Może uda nam się wejść do sali prób dla baletu i zrobić małe pas przy drążkach, zajrzeć, tam gdzie ćwiczą muzycy, zachwycić się czekającymi na artystów strojami i zobaczyć, gdzie i czym robią sobie makijaż… Zwykle jest to możliwe, gdy zespół jest w trasie i nie ma tu prób. Historyczną siedzibą zespołu jest pałacyk we wspomnianym już parku. A tu Centrum Folkloru Polskiego „Karolin” i zachwycająca wędrówka obrazująca stroje ludowe i  jak zespół przełożył tę ludowość na zapierające dech w piersi barwne widowiska. A stało się to za sprawą założycieli „Mazowsza” Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej i Zygmunta Sygietyńskiego. Warto zajrzeć do gabinetu Pani Miry. Jest tu jej biurko, jej portret namalowany w latach siedemdziesiątych, ordery, m.in. Order Orła Białego, biblioteka, a w niej pamiątka wyjątkowa – pudełeczko ulubionych perfum Arpège marki Lanvin. Kwiatowo-aldehydowy, elegancki zapach, jakby wspomnienie młodości artystki, świata kabaretu i wytwornych przedwojennych dansingów. Takie sentymentalne herstory z Karolina…

Tężnia. Fot. arch. redakcji

Post Comment

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Verified by ExactMetrics