La Gomera, tu czas wstrzymał oddech
Hiszpania La Gomera podróże Wyspy Kanaryjskie

La Gomera, tu czas wstrzymał oddech

Już pierwsze chwile po dotarciu na wyspę sprawiają niezwykłe wrażenie. La Gomera wygląda jak gdyby czas stanął na niej w miejscu i niewiele się zmieniło od kiedy Krzysztof Kolumb zacumował tutaj swe okręty w drodze do nieznanego lądu. Podświadomie czuję, że to jednak dopiero początek przygody. Z biegiem czasu, odkrywając wyspę jestem o tym coraz bardziej przekonany. Można się w niej zauroczyć… La Gomera ma wszystko, czego potrzeba do ucieczki przed światem – niezwykłą zróżnicowaną przyrodę, bezkresne przestrzenie, przepiękne krajobrazy i… spokój. Jest pierwotna, niezmącona cywilizacją, a jednocześnie dostępna i bezpieczna

Zastanawiam się co podoba mi się najbardziej w La Gomerze i mam z tym duży kłopot. Czy jest to delikatny szum wiatrów i spokój bijący od bezkresnych prawie pustynnych krajobrazów, zboczy pokrytych zielonym gajem, czy strome góry wpadające wprost do oceanu, nad którym roztaczają się palmowe doliny i plantacje bananów? Chociaż trzeba otwarcie powiedzieć, że nie jest to łatwe miejsce dla turystyki. Pełno tu krętych, kamienistych szlaków, kiedyś łączących osady i miasta, dzisiaj przemierzanych  przez grupy piechurów. Drogi dla samochodów wiją się przez góry na różnych wysokościach, co niejednego przyprawia o zawrót głowy. Niezależnie od tego trekking i jazda na rowerze są tutaj bardzo popularne.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie la-gomera.jpg
Kilkadziesiąt lat temu była omijana przez wielką turystykę (mówiono o niej terra ignota). Skalisty, nieprzyjazny brzeg i trudno dostępny, górzysty teren powodowały, że turyści woleli tłumnie oblegać Teneryfę czy Gran Canarię, którymi się zachwycali. Dzisiaj to się co prawda zmienia, lądują samoloty z przybyszami chcącymi poznać wyspę a do portu w San Sebastian zawijają promy wioząc na swoich pokładach nowych odkrywców. Ale La Gomera opiera się nadal masowej turystyce ponieważ odwiedza ją zaledwie 1% wszystkich przyjeżdżających na Wyspy Kanaryjskie. Niecałe 40 minut zajmie Wam (licząc sam rejs) dotarcie wodolotem Fred Olsen na Gomerę z południowo-zachodniego wybrzeża Teneryfy. Pod względem powierzchni wyspa (25 km długości i 23 km szerokości) jest jedną z najmniejszych na całym archipelagu. Ok. 10% jej powierzchni zajmuje Park Narodowy Garajonay z tonącymi we mgle lasami laurowymi i szczytem Garajonay (1487 m.n.p.m.) położonym w jej środkowej części . 17 tysiącom mieszkańców znana jest jako La Isla Redonda (Okrągła Wyspa). Jej wiek szacuje się na 12 mln lat, jest najstarsza na archipelagu i jako jedyna nie ma już żadnych czynnych tuneli wulkanicznych. Jeśli się uprzecie możecie zwiedzić ją całą w 3 dni.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie agulo.jpg

Najstarszy las na ziemi

Magia zaczyna otaczać mnie coraz bardziej kiedy późnym popołudniem w mglisty dzień przejeżdżam przez Park Narodowy Garajonay (na liście UNESCO). Koniecznie muszę się tutaj zatrzymać. Spacerując w lesie wyznaczonymi szlakami wchodzę w tunele wśród drzew, z których większość to ponad 20-metrowe okazy endemiczne. Być tutaj to jakby cofnąć się w przeszłość o miliony lat. Czuję się jak w baśni, czekając aż zza pnączy porastających prehistoryczne drzewa wychyli się wróżka. Innym skojarzeniem jakie przychodzi mi do głowy są tropikalne gęstwiny rodem z parku jurajskiego. Ale bez obaw, jest tutaj bezpiecznie. Nie ma żadnych niebezpiecznych dla życia zwierząt, w tym węży czy jadowitych owadów. Słychać tylko śpiew ptaków i szmer strumyków, zasilany wodą z mgieł unoszących się nad Gomerą a gdzieniegdzie przemknie olbrzymia jaszczurka. Jedyne niebezpieczeństwo to trujące, czerwone liście spadające z drzew, które są niebezpieczne dla oczu i nie tykają ich także zwierzęta. Na spacer i zwiedzanie Parku warto przeznaczyć sobie co najmniej kilka godzin, choć chciałoby się tutaj spacerować w nieskończoność.

Porastający park prehistoryczny las wawrzynowo-cedrowy jest typowy dla obszaru Makronezji, która pokrywała rejony zwrotnikowe wiele milionów lat temu. Jest najstarszym na planecie ekostystemem, który rozwija się nieprzerwanie od trzeciorzędu. Nie dotarł tu bowiem lodowiec, który zamroził całą przyrodę na terenie Europy. Obfite opady z mgieł unoszących się nad lasami powstają w wyniku zderzenia wilgotnych mas powietrza z cieplejszym powiewem z Sahary. Gęste konary przepuszczają bardzo niewiele promieni słonecznych co powoduje, że w parku nie występuje prawie żadna inna roślinność.

Z Garajonay, najwyższego wzniesienia w parku, rozciąga się wspaniały widok na szczyt Teide wznoszący się nad Teneryfą. Niewielka osada El Cedro, położona tuż przy parku narodowym słynie natomiast z okalającego ją lasu wawrzynowego – Bosque del Cedro i płynącego przez cały rok niewielkiego strumyka, co jest rzadkością na Wyspach Kanaryjskich). Miejsce jest idealną bazą wypadową w głąb parku.

Królowa różnorodności

La Gomera jest jedną z  8. wysp należących do archipelagu Wysp Kanaryjskich (Hiszpania) położonych na Oceanie Atlantyckim. To taka Europa w Afryce. Wyspy są często określane jako „szczęśliwe” ponieważ panuje tutaj jeden z najlepszych klimatów na całym świecie z temperaturami między 24°C latem i około 18°C ​​zimą. Z uwagi na jakość ekosystemu La Gomera w 2011 roku została wyróżniona jako Rezerwat Biosfery w kategorii „Doskonałości” Jej przepiękne krajobrazy wprawiają mnie w zachwyt. Są majestatyczne, naturalne. Oszałamia ich różnorodność od pustynnego wybrzeża po pierwotny las. Na niewielkiej przestrzeni, jeden region diametralnie różni się od drugiego odległego zaledwie o kilka kilometrów. Pogoda jest łaskawa, a pory roku rozpoznaje się po długości dnia i kolorach kwitnących przez cały rok roślin. A ze względu na niewielkie zaludnienie, ograniczoną liczbę turystów oraz rosnące cały rok papaje, awokado, banany i wszystkie warzywa oraz przez pół roku mango można się zakochać. Będąc tutaj trudno nie poczuć się szczęśliwym a na pewno wyciszonym i zrelaksowanym…

Język jak śpiew ptaków

Możecie się mocno zdziwić jeśli spacerując po lesie wydaje się wam, że słyszycie śpiew ptaków. Gomeryjski język gwizdany zwany „Silbo Gomero” jest unikalnym językiem używanym przez wyspiarzy od wieków. Donośniejszy od głosu służy do porozumiewania się na dużych odległościach. Jest bardzo przydatny w krainie podzielonej dużymi wąwozami i ogromnymi zboczami. Mieszkańcy mogą przekazać wiadomość z jednego końca wyspy po drugi, wezwać lekarza, powiadomić kuzynów. Gwiazd jest słyszalny na odległość pięciu kilometrów. Podczas ostatniej hiszpańskiej wojny domowej językiem gwizdanym porozumiewali się partyzanci co wprawiało to we wściekłość policję nie znającą go. Był on też zakazany przez ówczesne władze dyktatora Franco.

Uważa się, ze gwizdanie w celu komunikacji zaczęli pierwsi mieszkańcy La Gomery, stanowiący tutejszą rdzenną ludność. W XVI wieku, podczas kastylijskiej okupacji wyspy Gomerowie dostosowali gwizdanie do języka kastylijskiego. Na początku XXI wieku, w celu zapobieżenia wymarciu tego unikalnego języka, w erze szybkiego rozwoju komunikacji, a zwłaszcza zaniku pasterstwa, które było głównym źródłem zatrudnienia rząd Wysp Kanaryjskich wprowadził go jako przedmiot w szkołach i w 1999 r. ogłosił kanaryjskim dziedzictwem etnograficznym. Jest obowiązkowym przedmiotem w szkołach podstawowych i średnich. Gomeryjski język gwizdany nie jest serią wcześniej ustalonych kodów używanych do wyrażenia ograniczonej treści, ale zwięzłym niekonwencjonalnym językiem, który umożliwia wymianę nieograniczonego zakresu wiadomości, możliwych dzięki reprodukcji charakterystycznych dźwięków każdego języka mówionego.

Turysta nie będzie miał problemu żeby posłuchać jak mówi się gwiżdżąc. Na wyspie porozumiewają się nim kelnerzy w niektórych restauracjach co stało się atrakcją turystyczną. Gwizd ma własną melodię i przypomina trochę śpiew ptaków. Na początku zawsze jest ton „wstępny”, potem wygwizduje się imię tego, z którym chce się rozmawiać i treść komunikatu. Jeśli poprosicie gwizdający wymieni wasze imię lub zagwiżdże to co wypowiecie.

Uczta dla podniebienia

Na wyspie można skosztować doskonałej kuchni. Jest prosta i delikatna a jej unikalność bierze się z ciekawych połączeń. Czerpie zarówno z tradycji amerykańskiej jak i europejskiej. Jest interesującą mieszanką składników pochodzących z obydwu kontynentów ale w wykonaniu lokalnym, gomeryjskim. Charakterystycznymi potrawami są tutaj zupy. Większość z nich jest warzywna lub wytwarzana z owoców rosnących na wyspie. Na pierwsze danie warto zamówić potaje de berros – bardzo popularną gęstą zupę z rukwi wodnej. Jest lekko pikantno-ostra serwowana w naczyniu wykonanym z drewna sosnowego. Sama rukwia wodna została umieszczona na pierwszym miejscu w rankingu zdrowej żywności ze względu na zawartość składników odżywczych przez Amerykańskie Centrum Kontroli Chorób i Prewencji (CDC). Na drugie danie wybierane jest najczęściej pescado del dia (ryba dnia), Cenjo con almendras (zając w migdałach) lub cabrito barrando (jagnięcina z rusztu, marynowana w sosie z cytryny, czosnku i zielonej pietruszki). Ryby i mięsa podaje się często z bardzo aromatycznym sosem mojo hervido (mieszanina czosnku, ostrej papryki, kminku, liści laurowych i oliwy, przed podaniem zagotowana). Smaczne są też doskonałe gomeryjskie sery wędzone. Wytwarzane z surowego koziego mleka zmiksowanego z owczym są jednym z najbardziej prestiżowych produktów gastronomicznych Wysp Kanaryjskich. Mają wyrazisty, pikantny smak i dostępne są w wariantach młodym, pół-dojrzałym i dojrzałym. Zresztą z gotowych do spożycia serów można wytworzyć inne typowe produkty, jak na przykład pastę El almogrote, która smakuje doskonale ze świeżym chlebem lub grzankami.

Osobiście oprócz wymienionych wyżej typowych potraw degustowałem także inne wspaniałości. W Hermigua, szczycącej się najlepszym klimatem w świecie w restauracjach podają świetne ośmiorniczki albo jak dla mnie prawdziwy hit, krewetki z czosnkiem w gotującym się oleju. Podają je w niewielkim naczyniu, w którym olej skwierczy i bulgocze, tak że macie wrażenie jakbyście jedli prosto z patelni. Wszędzie podają pyszną kawę za jedne 80 euro-centów! Do tego wyśmienite ciastka, z figami, mango, orzechowe, migdałowe. La Gomera słynie z doskonałych słodyczy i wypieków. Koniecznie trzeba spróbować alfajor – obsypany cukrem pudrem biszkopt przełożony marmoladą lub gęstym karmelowym kremem, torta de vilana – rodzaj keksu, czy torta de cuajada – rodzaj sernika. Typową polewą i jednocześnie najważniejszym słodkim produktem z La Gomry jest miód plmowy. Jest to syrop wytwarzany z soku z palm rosnących na wyspie ale  bez udziału pszczół. Popularne są też kruche ciasteczka o smaku migdałowym.

Z lokalnych trunków dobrze smakują delikatne i przyjemne dla podniebienia białe wina, na przykład Cumbras de Garajonay, Las Cuevas, Roque Cano. Na koniec posiłku warto spróbować gomerron – rum lub aguardiente – likier z miodu palmowego.

Z północy na południe

Północna część wyspy poprzecinana jest zielonymi wąwozami, na zboczach których wyrastają palmy a wśród nich niewielkie białe wioski. Żyzną, zieloną dolinę Hermigua porastają bananowce i winnice. W dole ciągnie się miasteczko o tej samej nazwie złożone z Vale Alto (górna dolina) i Vale Bajo (dolna dolina). Górna część miasta szczyci się XVI-wiecznym kościołem Santo Domingo de Guzman z barokowym ołtarzem, drewnianym chórem i sufitem utrzymanym w stylu mudejar. Osoby lubiące kuchnię mogą wstąpić do Molino de Gofio, w którym można zobaczyć proces przygotowania tradycyjnego gofio, a na koniec je skosztować podane ze słodkim winem. Warto też wstąpić do Museo Etnografico de La Gomera. Na spragnionych oceanu czekają 2 ładne plaże – większa Playa de Santa Catalina, na której znajduje się też basen ze słoną wodą, oraz mniejsza La Caleta, którą uważa za jedną z najciekawszych w tej okolicy. Sam dojazd do plaży La Caleta jest ucztą dla konesera pięknych widoków, a na końcu czeka nagroda w postaci beach baru, w którym przechadzają się koty różnych maści o niebieskich oczach.

Kolejne miasteczko północy Agulo położone nad stromym klifem, jest bardzo malownicze. Wąskie uliczki, bogato ukwiecone ogrody, a przede wszystkim piękna panorama wybrzeża La Gomery ze spektakularnym widokiem na wulkan Teide i Teneryfę zachwycają. Warto dotrzeć do głównego placu miasta, przy którym stoi neogotycka Iglesia de San Marcos. W porze wiosennej ze skały, pod którą leży Agulo spływa wodospad a w punkcie widokowym Mirador de Abrante znajduje się przytulna restauracja, w której kelnerzy na życzenie zademonstrują gwizdany język El Silbo.

Mirador de Abrante znajdujący się na szczycie północnego klifu wyspy nie jest zwyczajnym punktem widokowym. Ma unikalną architekturę i międzynarodową sławę. Przedłużeniem skrajnego punktu widokowego jest siedmiometrowa platforma z przeszkloną podłogą, po której mogą chodzić Ci, którzy mają wystarczającą odwagę. Zawieszeni w powietrzu, mogą podziwiać typowe wiejskie pejzaże Wysp Kanaryjskich. Niestety niezbyt długo ponieważ najczęściej jest kolejka chętnych do oglądania. Można natomiast wejść kilka razy. Ale gdy spojrzymy w dół przy bezchmurnym niebie, zobaczymy skupiska domów i tarasy rolne w Agulo, rozmieszczone pomiędzy pionowymi klifami i Oceanem Atlantyckim. W oddali majaczy Teneryfa. Do punktu widokowego nie dotrzemy jednak autobusem ponieważ znajduje się z dala od głównych dróg.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie la-gomera-2263289_1920.jpg

Po drodze z Agulo do Vallehermoso natkniemy się na niewielkie skupisko tradycyjnych kanaryjskich domów w Tamargada, która jest chyba najbardziej obfotografowaną wioską na La Gomerze. Uwagę przyciągają białe domki, skalne tarasy na stromych wzgórzach oraz palmy. Strome zielone zbocza, skalne tarasy obsadzone bananowcami i palmami, skupiska białych domów – leżącą na północy dolinę (valle) można nazwać piękną (hermoso). Stąd wzięła się nazwa Vallehermoso, która odnosi się także do niewielkiej (ok. 1,5 tys. mieszkańców) miejscowości leżącej mniej więcej w połowie doliny. Położona 4 km stąd potężna Roque Cano, którą według słów lokalnego poety: „bóg postawi na pięknej doliny straży, aby nikt dotknąć się jej nie odważył” zwraca tutaj szczególną uwagę. Wytworzone siłami natury bazaltowe „organy”, których nazwa nawiązuje do charakterystycznego kształtu formacji, Los Organos, mierzące ok. 80 m wysokości powstały w wyniku pękania bardzo powoli stygnącej lawy. Jednak żeby zobaczyć ten cud natury trzeba pojechać do Valle Gran Rey oraz Playa Santiago, a stamtąd wyruszyć promem mieszczącym ok. 50 osób. Formacja jest widoczna tylko z morza. W czasie wycieczki można zobaczyć delfiny oraz wykąpać się w spokojnej zatoczce podczas około godzinnego postoju.

Do najdalej wysuniętej na północ części wyspy prowadzi kręta i wyboista droga, która może co prawda odstraszać, jednak po 3 km wybojów zmienia się w przyzwoitą szosę, ale osada Arguamul jest jednym z najpiękniejszych  miejsc na wyspie. Jest też najrzadziej odwiedzana przez turystów a przez to najspokojniejsza. Niedaleko znajdują się dwie kamienne, prawie bezludne plaże: Playa de Arguamul oraz Playa del Remo. Kąpiel tutaj może być jednak niebezpieczna. Chciałoby się zostać tutaj na dłużej ale jedynym noclegiem w tej osadzie na końcu świata jest trzyosobowa casa rural Mariano Arguamul.

Kolejnym punktem na naszej mapie może być senna Alojera ukryta pośród palm w zielonej dolinie miedzy czerwonym wzgórzami. Nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że na końcu długiej drogi prowadzącej w dół wybrzeża rozciąga się najprawdopodobniej najpiękniejsza plaża na wyspie – Playa de Alojera

W Dolinie Wielkiego Króla.  Krajobraz na południu jest zupełnie inny – wypalone słońcem stoki porośnięte aloesem, nagie wąwozy, zielone doliny i rozlokowane wśród palm tradycyjne kamienne domki. Na południu wyspy zawsze jest dobra pogoda i praktycznie przez cały rok świeci słońce. To wymarzone miejsce dla kurortów, które usytuowały się właśnie tutaj w Valle Gran Rey i Playa Santiago. Imponująca Valle Gran Rey o skalistych i stromych stokach oraz dolinach, pokrytych wyrzeźbionymi w kamieniu tarasami jest bez wątpienia jednym z najpiękniejszych miejsc na wyspie. To zapewne dlatego tę część La Gomery wybrał na swoją siedzibę największy król Gomerów (na jego cześć nazwano to miejsce Doliną Wielkiego Króla). W Valle Gran Rey   urzekają zapierające dech w piersiach widoki i koniecznie trzeba ich doświadczyć na kilku punktach widokowych (miradores). Jeśli jednak chcecie wykonać niezwykłe zdjęcia czasem potrzeba kilku wizyt. A to świato nie takie innym razem pora nieodpowiednia… Z punktu widokowego Mirador Cesar Manrique, utrzymanego w charakterystycznym stylu narzuconym przez pochodzącego z Lanzarote artysty-architekta roztacza się niesamowity widok na całą Dolinę Wielkiego Króla (Valle Gran Rey).

Na tropie waleni

Myślicie, że najlepsze fiesty na Kanarach są tylko na Teneryfie? Otóż nie. Zajrzyjcie latem do Chipude, które jest miejscem nieustających festynów, barwnych procesji na cześć Matki Boskiej z Candelarii, patronki wysp kanaryjskich. Z kolei co pięć lat w pierwszą sobotę października jest obchodzone święto Nuestra Senora de Guadelupe, na które do stolicy San Sebastian zjeżdżają się prawie wszyscy mieszkańcy La Gomery. Początek fiesty jest bardzo malowniczy – rybacy przywożą figurkę Matki Boskiej z sanktuarium łodzią. Patronka La Gomery, Virgen de Guadelupe (Matka Boża z Guadelupe) objawiła się na wyspie w XVI w.

Na południu warto też odwiedzić El Cercado, gdzie zobaczycie proces wytwarzania typowej ceramiki. Na waszych oczach wyczarują w glinie pękate dzbany o finezyjnych kształtach. Jeśli marzą się Wam plaże to czeka m.in. czarna kamienista plaża w Playa Santiago, która jest jedną z najdłuższych na wyspie. Dzięki podwodnym jaskiniom jest również idealnym miejscem do nurkowania. Miejscowość jeszcze na początku XX stulecia była małą rybacką osadą., ale obecnie zmieniła się w jeden z dwu kurortów La Gomery. Na plaży miejskiej jest co prawda trochę więcej ludzi, ale na pewno nie można mówić tutaj o masowej turystyce. W Playa de Santiago można też poczuć powiew wielkiego świata. Na przykład zagrać w golfa na pięknym polu Tecina Golf (Lomda de Tecina), które poza tradycyjnymi 18 dołkami oferuje niezapomniane widoki na Teneryfę i wulkan Teide. Obiekt znajduje około 300 m. od hotelu Jardín Tecina. To prawdziwy raj dla kochających nieskażoną przyrodę, szum oceanu. Idealny dla miłośników aktywnych wakacji. Hotel ma jednak inny charakter niż kameralne casas. Ostentacyjnie góruje nad  nadmorskim klifem. Ale niezaprzeczalnie roztacza się z niego piękny widok na mały port rybacki i Teneryfę z Pico del Teide. Obiekt położony na terenach dawnej plantacji bananów, w jednym z najbardziej słonecznych miejsc wyspy przypomina kanaryjską wioskę . Mimo dużych rozmiarów jest kameralny, a wygodne bungalowy połączone alejkami otoczone są wielkim, wypielęgnowanym ogrodem z trawnikami, hibiskusami, bugenwillami i palmami. Na hotelowym terenie rozlokowane są eleganckie baseny, korty tenisowe, pole golfowe. To może być ciekawe miejsce dla miłośników sportowego trybu życia podczas urlopu. Do tego dochodzi świetna kuchnia, urozmaicone bufety, klub plażowy i mamy all inclusive.

Największe emocje wzbudza we mnie jednak myśl o planowanym spotkaniu z waleniami w La Gomera Whale Heritage Site. To jest moje marzenie od dawna, w spełnienie którego nie do końca jednak wierzę. Mam rację, waleni nie ma. Trzeba mieć fart żeby akurat przepływały w pobliżu. Ale i tak czuję się hojnie obdarowany przez naturę, spotykam inne niesamowite ssaki morskie – delfiny butlonose. Na spotkanie z nimi wyruszamy niedużym statkiem z Wioski Valle Gran Rey, bacznie wypatrując ich z pokładu. To przypomina prawdziwe safari. Naraz są, trzeba mieć jednak szczęście żeby podpłynęły blisko. Jeśli chcecie zrobić dobre zdjęcia przyda się aparat z niezłym teleobiektywem. Delfiny baraszkują w wodzie, raz płyną majestatycznie, powoli, innym razem rozpędzają jak torpedy nurkując i wynurzając się na przemian. W czystych wodach zatoki Playa Santiago i Valle Gran Rey tych ssaków jest bardzo dużo. I choć niektóre okazy mają po dwadzieścia metrów i ponad 50 ton, nie są groźne dla ludzi. Cała Gomera z wodami przybrzeżnymi jest chronionym rezerwatem biosfery, po którym pływają żółwie morskie. W czasie postoju w niewielkiej i bezpiecznej zatoczce kąpiemy się w oceanie…

Okoliczne plaże Playa de La Caldera oraz Playa de la Puntilla zlokalizowane obok miasteczka Gran Rey uchodzą za najlepsze na wyspie. Przy tej drugiej zwraca uwagę  ogromny posąg wojownika Hautacuperche, który w XV w., wykazując się olbrzymią odwagą, zabił hiszpańskiego gubernátora wyspy Hernana Perazę młodszego… Dla najmłodszych polecana jest niewielka, piaszczysta plaża przy bardzo spokojnej i osłoniętej od wiatru zatoczce Charco del Conde, którą pieszczotliwie nazywana jest babybay.

Wewnątrz doliny Valle Gran Rey położonych jest jeszcze kilka niewielkich miejscowości, z których wiekszość, jak La Calera, La Paya, La Puntilla, Las Vueltas, Borbalan, ulokowała się na samym wybrzeżu. To tam znajduje się większość apartamentów i hoteli oraz turystycznych atrakcji na wyspie. Co ciekawe wyższe partie zamieszkiwane są przez  wyspiarzy, którzy na skalnych tarasach uprawiaja banány i winorośl. Strome uliczki i tradycyjne kamienne domki pośród palm to właśnie Alajero – stolica gminy o tej samej nazwie. Wokół miasta rozciągają się pola uprawne, tak żyzne, że okolice nazywane są przez mieszkańców wyspy spichlerzem Gomery.

W stolicy czas się zatrzymał

Możecie być nieco zdziwieni po wyjściu z promu i wejściu głębiej w miasto, że liczące ok. 6,5 tys. mieszkańców San Sebastian de La Gomera praktycznie wygląda jak za czasów, kiedy Krzysztof Kolumb zatrzymał się tu na kilka dni by uzupełnić zapasy w drodze do nowego świata. Ma to jednak swoje atuty bowiem administracyjna, historyczna i ekonomiczna stolica wyspy nie jest pozbawiona uroku niewielkiego, wręcz prowincjonalnego miasteczka, w którym życie płynie wolniej. Klimat stwarzają wąskie uliczki, niewysokie kolorowe domki, rozlokowane na okolicznych wzniesieniach, dwie plaże a także ciekawe zabytki. Jeśli nie wiecie od czego zacząć warto się wspiąć na Mirador de la Hila, skąd rozpościera się piękny widok na port i skupisko kolorowych domków. W centrum miasteczka są dwa place: Plaza de Americas oraz obsadzony wawrzynami indyjskimi Plaza de la Constitucion, przy którym ulokował się ratusz, kilka kawiarenek oraz Casade la Aguda, nazywana także Casa Condal – Domem Hrabiego. Na wewnętrznym patio zorganizowana jest ekspozycja poświęcona podróżom do Ameryki oraz studnia. Ponoć towarzysze Kolumba ze tejże studni zaczerpnęli wody, którą potem ochrzcili nowoodkryty kontynent.

Jeśli macie ochotę nieco pospacerować po San Sebastian to od Plaza de la Constitucion zaczyna się główny deptak – calle Real, nazywany też calle del Medio. Wzdłuż rozlokowane są typowe kanaryjskie kamienice oraz stoi przy niej charakterystyczna świątynia- Iglesia de la Asuncion, w której modlił się Krzysztof Kolumb przed wyruszeniem w podróż do Ameryki. Ma trzy nawy i łączy w sobie elementy architektury barokowej, portugalskiej i mudejar a zbudowano ją wykorzystując ocalałe elementy z pierwotnego gotyckiego kościoła.

Na Puerta de Perdon na lewo od głównego wejścia można zwrócić uwagę na miejsce mające niestety niechlubną historię – przez te tzw. Dzwi Przebaczenia przechodzili Guanczowie, którym po nieudanym powstaniu w 1488r. obiecano uniewinnienie. Niestety, konkwistadorzy nie dotrzymali swej obietnicy i wyspiarze zostali surowo ukarani. Z Krzysztofem Kolumbem związane jest także muzeum Casa Museo Colon, mieszczące się w domu, w którym ponoć nocował podczas pobytu na wyspie. Można tutaj zobaczyć wystawę ceramiki z czasów prehiszpańskich. San Sebastian jest bardzo małe i codziennie można je przejść po kilka razy wzdłuż i wszerz. Na pewno warto udać się do przyjemnego parku naprzeciw głównej miejskiej plaży. Stoi tam Torre del Conde (Wieża Hrabiego), jeden z pierwszych budynków wzniesionych na La Gomerze oraz za najlepiej zachowany przykład architektury wojskowej. Kiedy korsarze przybyli na wyspę w XVI w., nie mogli powstrzymać śmiechu na widok tak mało solidnej budowli obronnej. Jednakże XV-wieczna wieża służyła wyłącznie do obrony przed tubylcami uzbrojonymi jedynie w łuki i dzidy, a do tego nadawała się doskonale. Na trzech piętrach mieści się ekspozycja dokumentów przedstawiających historię wieży i wyspy.  W Wieży Hrabiego przez pewien czas ukrywała się czekając na odsiecz żona zabitego przez zbuntowanych tubylców gubernatora wyspy, Hernana Perazy.

Z parku, z którego rozpościera się górzysta panorama San Sebastian niedaleko jest do  dwóch czarne plaż miejskich – Playa de San Sebastian zlokalizowanej przy samym porcie oraz ukrytej za skalistym cyplem na wschód od portu Playa de la Cueva, z której przy dobrej pogodzie widać Teneryfę i wulkan Teide. Można się także wybrać na Playa Abalos na wschód od miasta  lub na jeszcze bardziej oddaloną, najdłuższą (630 m) w tej części wyspy Playa de Aguila.

Jak się tutaj dostać

Dojazd na La Gmerę z Polski zajmuje praktycznie jeden dzień w jedną stronę. Bezpośrednie połączenie z Warszawy odbywa się samolotem na południe Teneryfy (np. linią Wizz Air sam lot trwa do 5,5 godziny). Potem najłatwiej dotrzeć na La Gomerę (do San Sebastian) promem jednej z dwóch linii obsługujących połączenia z portem Los Cristianos na Teneryfie – Fred Olsen lub Naviera Armas.  Ponieważ rozkład się zmienia, dobrze jest wcześniej sprawdzić jego aktualizację na stronie internetowej. Według reklamy Freda Olsena rejs Los Cristianos –La Gomera trwa ok. 35 min. Mowa tu jednak o samej przeprawie, gdyż licząc czas potrzebny na odbicie od brzegu oraz przycumowanie okazuje się, że przeprawa trwa jakąś godzinę. Nieco wolniejsze jednostki Naviera Armas (60 min od odbicia do przycumowania) są tańsze. Przeprawa promem, szczególnie kiedy jest realizowana za dnia dostarcza już niezapomnianych wrażeń. Można wyjść na otwarty pokład, z którego roztaczają się widoki na La Gomerę, a przede wszystkim na Teneryfę i górujący nad oceanem wulkan Teide, który przy dobrej pogodzie widać w całej okazałości. NA wodolotach Freda Olsena trzeba jednak uważać i wyjście na pokład od strony burt jest zabronione. Ze względu na ogromną szybkość można zostać zmiecionym do wody. Dlatego pasażerowie żądni pięknych widoków gromadzą się na rufie inni zaś umilają sobie krótką podróż delektując posiłkiem w restauracji.

Z Teneryfy lub z każdej z Wysp Kanaryjskich na La Gomerę można też dolecieć samolotem. Niewielkie lotnisko jest usytuowane ok. 3 km na zachód od Playa Santiago i 35 km od San Sebastian. Obsługuje loty wyspiarskiej linii Bintercanarias, oferującej bezpośrednie połącznia z lotniskiem Tenerife Norte, skąd odlatują samoloty na pozostałe wyspy.

 Tylko dla orłów

La Gomera jest niewielką wyspą, dlatego można zjechać całą w ciągu kilku dni. Do wyboru mamy komunikację autobusową, wynajem samochodu lub taksówki oraz oczywiści rower lub własne nogi. Należy jednak wziąć pod uwagę, że chociaż odległości między miejscowościami w linii prostej nie są duże, to jak to w górach podróż zajmuje o wiele więcej czasu i nie jest łatwa. Wypożyczając samochód (co jest najwygodniejszym i dość tanim sposobem poruszania się po wyspie) trzeba brać pod uwagę, że jazda nim nie jest łatwa ze względu na kręte i miejscami wąskie drogi La Gomery. Na pewno trzeba jeździć bardzo ostrożnie, wrę z rozwagą i na pewno pohamować fantazję za kierownicą żeby uniknąć zderzenia. Taksówki są stosunkowo drogie. Natomiast przemierzanie wyspy autobusami (najtańszy wariat) zajmuje sporo czasu i pozwala dotrzeć tylko do głównych miejscowości. Ten ostatni wariant najlepiej sprawdza się jeśli wybierzecie San Sebastian na bazę wypadową ze względu na jego dogodne połączenia.

Gdzie spać

W przeciwieństwie do Teneryfy czy Gran Canarii, na La Gomerze noclegi są bardziej kameralne. Popularne są niewielkie, rodzinne pensjonaty, hotele i apartamenty urządzone w starych, wiejskich gospodarstwach nazywanych “finca”. To osiedla, domy lub gospodarstwa położone zazwyczaj poza terenami zabudowanymi. Apartamenty na wyspie buduje się obecnie często na wzór dawnych posiadłości. Są też hotele czy klasyczne kurorty.

Niezależnie od wyboru zakwaterowania pobyt na wyspie może stanowić antidotum dla masowej turystyki. A na pewno zapada głęboko w pamięć, tak że chce się tutaj wrócić.

Post Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Verified by ExactMetrics