Filipiny kojarzą mi się od zawsze z dziewiczą przyrodą, białym piaskiem, rajskimi plażami i barwnymi festiwalami oraz gościnnością mieszkających tutaj ludzi. Są też jedynym krajem katolickim w Azji. Ale wystarczy wyruszyć na północ ze stolicy Filipin Manili, żeby znaleźć się w miejscu tajemniczym, odmiennym od reszty kraju. W tym trudno dostępnym, górzystym terenie mieszkają rdzenni mieszkańcy Filipin, plemiona, które nie poddały się wpływom Hiszpanów, kolonizujących kraj przez wiele stuleci. Na zboczach stromych gór, od tysiącleci budują i uprawiają tarasy ryżowe. Niektórzy z nich chowają jeszcze zmarłych w trumnach, które zawieszają na urwiskach skalnych.
Zaplanowano stworzenie tutaj kurortu, miasta-ogrodu, w którym mogliby odpoczywać od upałów Manili, żołnierze i urzędnicy amerykańscy ze swoimi rodzinami. Miasto jest pełne zielonych parków i skwerów. W górzystym klimacie oddycha się zupełnie inaczej. Turyści z Azji jedzą śniadanie w zewnętrznej części hotelowej restauracji, ubrani w kurtki puchowe. My, w krótkich koszulkach delektujemy się rześkim powietrzem i temperaturami uznawanymi w Europie za bardzo komfortowe.
Bagiuo jest oblegane przez Filipińczyków, dla których Palawan jest zbyt drogi. W hotelach, na ulicach i w sklepach Filipińczycy zdecydowanie przeważają nad turystami z Ameryki i Europy. Zatrzymujemy się w eleganckim hotelu The Manor, zbudowanym na terenie z koszarów dawnej bazy lotnictwa amerykańskiego z drugiej wojny światowej.
W Baguio trzeba odwiedzić sklep plantacji prowadzonej przez siostry zakonne z Good Sepherd Convent (Konwent Dobrego Pastarza). Koniecznie trzeba skosztować dżemu z truskawek, albo niebieskiego ube jam. Są przepyszne. Za niewielką opłatą można też spróbować truskawek zrywanych prosto z innych plantacji w Baguio. Na małych poletkach, na swoje utrzymanie mozolnie pracują całe rodziny.
Zrywanie truskawek jest tutaj atrakcją turystyczną, za którą trzeba dodatkowo zapłacić. Decydujemy się na tańszy zakup ze straganu. W przeciwieństwie do Polski truskawki są tutaj dostępne przez cały rok.
Wiszące trumny i jaskinie w Sagada. O ponad dwie godziny jazdy samochodem z Baguio, na północ, w górach znajduje się niewielkie miasteczko Sagada. Zamieszkują je potomkowie plemienia Igorot, dawnych łowców głów. Nazwa Igorot pochodzi od hiszpańskiego określenia Ignorantes (ignoranci), którym Hiszpanie określali tutejsze ludy nie poddające się wpływom chrześcijańskich kolonizatorów.
Sama Sagada wygląda zwyczajnie i dzisiaj plemię Igorot nie odróżnia się specjalnie od pozostałych mieszkańców Filipin z wyjątkiem swojego języka nie zrozumiałego dla reszty Filipińczyków. Ale to zresztą znamienne dla całych Filipin zamieszkałych przez bardzo wiele nacji. Porozumiewają się między sobą w języku Filipino lub też po Angielsku. Dla turystów fakt, że Filipińczycy bardzo dobrze władają językiem angielskim jest dużym ułatwieniem, nie mamy absolutnie żadnych trudności w komunikacji.
Sagada słynie z wiszących trumien (hanging coffins), w których prawdopodobnie cały czas chowa się ciała zmarłych. Trumny zawieszone są na urwiskach skalnych, rozsianych po okolicy. Część z nich ułożona jest także na ziemi, w trudno dostępnych miejscach. Wiele spoczywa w jaskiniach, których pełno jest w okolicy. Żeby dostąpić zaszczytnego pochówku w wiszącej trumnie, trzeba jednak skończyć co najmniej sto lat i doczekać się prawnuków. Jak tłumaczy nasza przewodniczka Marvic, tradycja wiszących trumien wywodzi się z przekonań, że z tego miejsca dusze zmarłych mają bliższą drogę do nieba. Są także bliżej natury i strzegą okolicznej przyrody. Stąd jest ona taka nieskazitelna. Miejscowa ludność wierzy także, że dusze chowane w miejscach przewiewnych mogą swobodnie opuszczać ciała, by uczestniczyć w życiu rodziny.
W drugiej części dnia, razem z naszym miejscowym przewodnikiem udajemy się na eksplorację okolicznych jaskiń, z których wiele jest bardzo efektownych. Kilka z jaskiń można eksplorować samodzielnie ale do innych potrzebny jest przewodnik. Prawdopodobnie dużo jaskiń nie zostało jeszcze w ogóle odkrytych. Natomiast niektóre, nie zostały udostępnione turystom. Wiele wrażeń dostarcza podziemne przejście między jaskinią Lumiang i Sumaging.
W jaskini jest całkowicie ciemno, przyświecamy sobie drogę latarkami. Trzeba bardzo uważać, żeby nie poślizgnąć się na śliskiej krawędzi i nie spaść w dół. Albo też nie zranić się o ostre, skalne występy. Przejście wymaga wspinania się na kilkumetrowe skały i brodzenia w podziemnej rzece. Wrażenia są jednak niesamowite. Oświetlamy latarkami przepiękne stalaktyty i stalagmity, tworzące niesamowite kompozycje. W jaskini znajdujemy też trumny. Są bardzo stare, niektóre mają ponad 500 lat i wystają z nich kości zmarłych. Po ponad godzinnej eksploracji wydostajemy się wreszcie na zewnątrz. Szczęśliwi, że znów jesteśmy bezpieczni, głowy mamy za to pełne niezapomnianych wrażeń.
Opuszczając Sagadę i jadąc dalej na północ wyspy Luzon docieramy do położonego wysoko w górach Banaue. Sama trasa to wysokogórskie serpentyny wspinające się raz w górę innym razem opadające w dół. Doświadczamy też Filippino Style od Driving (filipińskiego stylu jazdy).
Wydaje mi się, że nasz kierowca mknie na oślep i wyprzedza pod górę, na zakrętach nie mając dostatecznego pola widzenia. Lub też jedzie prawie na czołówkę. Ale dostrzegam, że wszyscy kierowcy rozumieją się tutaj bez słów. Hamują lub zjeżdżają na pobocze ustępując sobie drogę w razie potrzeby. Poza adrenaliną jakiej dostarcza sama jazda, podziwiamy przepiękne widoki na góry, domy zawieszone na stromych zboczach, co chwila mijamy tarasy ryżowe.
Tarasy ryżowe Banaue, Ifugao. Elementem krajobrazu, który stał się symbolem narodowym, są tarasowate pola ryżowe położone 330 km na północ od Manili, zajmujące powierzchnię 20 tyś. ha. Ułożone obok siebie zajęłyby połowę obwodu kuli ziemskiej. Zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
Eksperci z UNESCO wpisali je także na listę miejsc zagrożonych, według niektórych ocen połowa słynnych ryżowych tarasów praktycznie już zniknęła. „Niebiańskie schody” od tysiącleci budowane przez plemię Ifugao, są w niebezpieczeństwie w wyniku wycinania lasów, które w efekcie doprowadziło do osuwania się gruntu na zboczach i zakłóciło skomplikowany system nawadniania ryżowisk.
Tarasy znikają także dlatego, że pola ryżowe nie są w stanie wyżywić mieszkańców regionu. Brak następców do kultywowania tradycji spowodowany jest faktem, że młode pokolenia uciekają z ziemi przodków w poszukiwaniu pracy i łatwiejszego życia.
JAK DOJECHAĆ
Podróż autobusem z Manili do Banaue jest dosyć długa i trwa conajmniej 8 godzin. Ale atrakcje widokowe są gwarantowane. Jadąc prywatnym transportem czy samochodem warto taką podróż rozłożyć na kilka dni, zatrzymując się na nocleg na przykład w Baguio i Sagadzie.
– Autobusy linii OHAYAMI odjeżdżają z Manili codziennie o godzinie 22.00, z terminala na P. Lacson, Fajaro Street, Sampaloc
– Autobusy linii DANGWA odjeżdżają z Manili codziennie o godzinie 22.00 z terminala na Karnias, Cubao
Z Banaue, Ifugao, autobusy linii OHAYAMI i DANGWA odjeżdżają codziennie do Manili o godzinie 19.00 i 20.00.
Można też wybrać podróż samolotem. Przelot jest bardzo tani. Linie Cebu Pacific latają na trasie Manila – Cauayan (Isabela)-Manila. Dodatkowo podróż prywatnym transportem z Cauayan do Banaue zajmuje około 3 godzin.
PRZYDATNE ADRESY
www.itsmorefuninthephilippines.com/cordillera-administrative-region/
Banaue Municipal Tourism Office, Mr. Rio Dale T. Humiwat Supervising Tourism Operations Officer +63 917 552 2501 elahd_ban@yahoo.com lgubanaueifugao@yahoo.com
http://www.intasdestinations.ph
zdjęcie tytułowe: Wiszące trumny w Sagadzie, fot. TravelCompass.pl
autor: Robert Pawełek, artykuł napisany dla Onet.pl