Klimatyczne miasteczka i złote plaże nad Morzem Egejskim. Zabytki starożytności, monastyry i rezerwaty przyrody. Im dalej z Macedonii na wschód do Tracji, tym więcej wrażeń. Tym więcej nieskażonych cywilizacją miejsc, czekających dopiero na odkrycie. O każdej porze roku jest tu pięknie. Po niebie szybują orły i można mieć wrażenie, że dotarliśmy na skraj świata…
Grecka Kawala z nutą orientu
Droga z Kawali do Aleksandropolis leży na starożytnym szlaku Via Egnatia, łączącym niegdyś Rzym z Istambułem. Sama Kawala, z portem, twierdzą i nadmorskimi restauracjami, wydaje się bardzo grecka. Dalej na wschód wszystko się zmienia. To już Tracja. W takich miastach jak Ksanti (Xanthi), Komotini, czy Aleksandropolis (Alexandroupoli) widać wpływy tureckie, co bynajmniej nie odbiera im uroku.
W Kawali znajdziemy urocze plaże, tak lubiane przez Greków. Miasto było portem już w czasach starożytnych i raz po raz władali nim coraz to inni najeźdźcy: Frankowie, Turcy, Wenecjanie, Normanowie, a podczas I i II wojny światowej – Bułgarzy. Turcy pozostawili po sobie akwedukt, a Muhammed Ali, urodzony w Kawali, późniejszy pasza Egiptu – imponujący Imaret, będący największym muzułmańskim budynkiem w Europie. Służył za dom noclegowy i jadłodajnię studentom teologii. W 2004 r. został przerobiony na hotel i ekskluzywną restaurację. Jedzenie jest droższe niż kiedyś, ale piękny widok na morze pozostał taki sam. Taniej można zjeść w przybrzeżnych restauracjach, serwujących świeże dania rybne. Aby skosztować czegoś z nutą orientu, warto wybrać się do starej dzielnicy Panagia. Uważajmy jednak, by w labiryncie krętych uliczek i starych domów nie stracić orientacji.
Filippi, skok w starożytność
Kawala jest świetnym punktem wypadowym do zwiedzenia ciekawych miejsc w okolicy. Na naszej liście jest starożytne miasto Filippi, 15 km na północny wschód o Kawali, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO oraz niezwykła jaskinia Maaras. W czasach starożytnych Filippi zasłynęło wielką bitwą (42 r. p.n.e.). Brutus i Kasjusz, mordercy Juliusza Cezara, popełnili tutaj samobójstwo po przegranej z Markiem Antoniuszem i Oktawianem. Tu również uwięziono św. Pawła podczas jego pierwszej wizyty w Europie w 49 r. Powstał tu pierwszy ośrodek chrześcijański – z tego okresu pochodzą sekretne kamienne napisy, służące porozumiewaniu się chrześcijan, którzy nie zawsze byli tu mile widziani. Ze względu na to, że przez Filippi przechodziła słynna Via Egnatia, na miejscu powstał hotel dla pielgrzymów. Największe wrażenie robią dobrze zachowane łaźnie publiczne – w sumie 50 marmurowych sedesów! Do dzisiaj zachowały się też fragmenty amfiteatru i fundamenty ogromnego kościoła, zwanego bazyliką, która zawaliła się pod ciężarem własnej kopuły.
Jaskinia Maaras, cud natury
Słońce przygrzewa, my zaś zapuszczamy się do jaskini Maaras, odkrytej zaledwie pięć lat temu przy rzece Aggitis. W okolicy odnaleziono skamieniałości dzikich zwierząt, w tym nosorożców i kieł mamuta 1,5- metrowej długości, pochodzący sprzed 30 tysięcy lat, przeniesiony do Muzeum Archeologicznego w pobliskim miasteczku Drama. Jaskinia jest ogromna, dotychczas speleologom udało się zbadać 25- kilometrowy odcinek, do odkrycia jednak pozostało drugie tyle. Zwiedzającym udostępniono dotychczas odcinek liczący 500 metrów, ale i tak jest co podziwiać. Zwisające ze stropów malownicze stalaktyty robią ogromne wrażenie. Stąd bierze swój początek rzeka Aggitis, jedyna podziemna rzeka w Grecji, w której żyje pond 35 gatunków ryb i zwierząt, w tym wydry. W jaskini znaleziono przedmioty użytkowe sprzed 100 tysięcy lat, co świadczyłoby o tym, że ludzie żyli tu już w okresie neolitu. Jaskinia służyła kobietom i dzieciom podczas wojen za schronienie W środku zachowało się wielkie koło, przy pomocy którego z rzeki pobierano wodę i przewożono ją do wiosek na początku XIX w.
Ksanti, Komotini i Klasztor św. Mikołaja
Przed nami Ksanti (Xanthi), miasto, które ma nieodarty urok, aż chciałoby się tu zostać dłużej. Być może dzieje tak za sprawą żywotnej społeczności studenckiej, związanej z miejscowym Uniwersytetem Trackim. Mnóstwo tu kolorowych barów, galerii. Największy ruch panuje przy eleganckim placu z fontanną, otoczonym wianuszkiem kawiarni. Miasto stało się bogate dzięki uprawie tytoniu, którego wielkie plantacje widzimy podróżując przez Trację. Domy zamożnych kupców tytoniowych z XIX w. wciąż stoją na starówce, będącej plątaniną uliczek i zaułków. W jednym z nich znajduje się Muzeum Folkloru. Kolejna miejscowość Komotini wydaje się jeszcze bardziej turecka od Ksanti. Leży 100 km od tureckiej granicy i 14 km od bułgarskiej. O wpływach tureckich najlepiej świadczą minarety i kopuły meczetów, z których 14 nadal jest czynnych. Komotini było częścią imperium osmańskiego, a potem Turcji aż do 1920 r. Stało się miastem trochę tureckim, a trochę greckim. Żyje tu wielu Pomaków, miejscowych muzułmanów o bardziej słowiańskim pochodzeniu niż greckim. Informacje o wczesnych dziejach miasta znajdziemy w tutejszym Muzeum Archeologicznym.
Z Komotini jedziemy do pobliskiego Porto Lagos, by zwiedzić piękny Klasztor św. Mikołaja, zbudowany na dwóch wysepkach, do których z lądu prowadzi most. Jak słyszymy, jest on częścią Wielkiego Klasztoru na górze Athos, będącego jednym z najważniejszych greckich, prawosławnych klasztorów. Bujna zieleń i otocznie wody wpływają kojąco, miejsce wydaje się spokojną oazą, odciętą od zgiełku świata.
Wodne przygody na rzekach Ewros i Nestos
Aleksandropolis, mimo bliskiego sąsiedztwa z granicą turecką, nie jest tak wielokulturowe jak Komotini czy Ksantia. To urocze kąpielisko z długą nadmorską promenadą i ładną piaszczystą plażą z wieloma urządzeniami do zabaw dla dzieci. Wieczorem promenada zapełnia się greckimi wczasowiczami, którzy wybierają się tu na zwyczajową „voltę”, przechadzkę. Główną atrakcją jest latarnia morska, podświetlana nocą, co dodaje miastu dodatkowego uroku. Można też zapuścić się na stare miasto, pełne sklepów z pamiątkami, barów i restauracyjek. A jeśli zechcemy się wypuścić gdzieś dalej, z portu odpływają promy na wyspy Morza Egejskiego, na Rodos i Kos, a także na Dodekanezie.
Czeka nas jeszcze wyprawa do rezerwatu Las Dadia i w deltę rzeki Ewros (Evros), wyznaczającą naturalną granicę pomiędzy Grecją i Turcją. Niewielu turystów dociera w ten rejon, będącym pod specjalnym wojskowym nadzorem. Ale to jeden z cudów natury. Jest wczesny poranek, słońce nieśmiało muska taflę wody. Płyniemy motorówką po jednej z największych europejskich delt, gdzie rzeka Ewros łączy się z Morzem Egejskim. W podmokłych terenach delty majestatycznie przechadzają się czaple i eleganckie flamingi, zatrzymują się tu stada wędrownych ptaków. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć czarnego bociana. Raj dla miłośników przyrody.
Po południu kierujemy się do Sufli (Soufli), jedwabnego miasteczka. Jeśli ktoś nigdy nie widział, jak produkuje się naturalny jedwab, to warto tu przyjechać. Pierwsze fabryki jedwabiu powstały tutaj w 1870 r. i choć dzisiaj pracę ludzkich rąk, a dokładnie pracę kobiet, zastąpiły maszyny, w wielu domach wciąż produkuje się jedwab tradycyjną metodą. Skomplikowany proces, zaczynający się od kokonu, a kończący się na tkaninie, można poznać w Muzeum Jedwabiu i Muzeum Sztuki Jedwabiu. W sklepikach aż mieni się w oczach od kolorowych jedwabnych apaszek, bluzeczek, sukienek, których niemałe ceny są odbiciem wysokiej jakości.
Pozostaje jeszcze odwiedzić River Land i malowniczą rzekę Nestos, kuszącą wieloma atrakcjami. Możemy skorzystać tu ze spokojnych spływów kajakowych, raftingu – gwarantowany skok adrenaliny, wędkowania lub wypuścić się na piękne turystyczne szlaki. Mamy na to za mało czasu, ale nigdy nie zapomnimy bajkowej górskiej scenerii z wijącą się w dolinie rzeką Nestos w roli głównej. Będziemy za tym widokiem tęsknić…
Zdjęcia Elżbieta Pawełek