Na Ko Samui docierają już nie tylko samoloty linii krajowych, biały obcokrajowiec, czuje się zaskoczony uprzejmością miejscowych Tajów. Pokłon głowy i ręce złożone jak do modlitwy to „wai”, powitanie. „Sawasdee” (czyt. saładi) znaczy „dzień dobry”.
Wyspa Samui (Ko Samui) wita nas przepięknym, słonecznym niebem. I to pomimo niesprzyjających prognoz meteorologicznych, wg Google w 90% miało padać. Miejsce często nawiedzają ulewne deszcze ale nawet w porze monsunów świat wygląda tu jak w bajce.
Z rana porcja świeżych owoców: melony, papaje i boskie mangostiny – niech nikogo nie zrazi ich twarda, kasztanowata skórka. W środku są białe cząstki o niebiańskim smaku.
Potem można przez cały dzień leniuchować pod rozłożystą palmą lub skorzystać z tajskiego masażu na plaży za 5 dolarów. Można też wybrać się na połów ryb lub podbój raf koralowych.
To doskonałe miejsce dla nowożeńców, biznesmenów o straganych nerwach i tych wszystkich, którzy nad hałaśliwe rozrywki przedkładają spokój. Choć na przestrzeni 20-u lat i tutaj zrobiło się dosyć tłoczno, jednak nie ma tu zbyt wielu dyskotek i atrakcji, z jakich słynie Phuket czy Bangkok. Można przeżyć wspaniałe chwile na łonie natury.
Ko Samui nazywają często Wyspą Kokosową. Jej piękne, piaszczyste plaże zacienione są palmami kokosowymi. Kameralne hotele i bungalowy stylem nawiązują do lokalnej architektury. Rozciągające się wzdłuż wybrzeża malownicze klify oraz granitowe skały wznoszące się nad wodę tworzą niezapomnianą scenerię. W powietrzu unosi się zapach trawy cytrynowej, świeżych ananasów, pomarańczy…
Samui jest trzecią największą tajską wsypą na Morzu Południowochińskim. Najlepiej poruszać się tu wynajętym skuterem lub rowerem. W miejscowych sklepach niczego nie brakuje, nawet luksusowych kremów firmy Pond’s. Wiele punktów sprzedaży działa w tajskich sklepach. Czasem w pokoju wypełnionym różnymi towarami w najlepsze śpi dziecko.
Przez otwarte drzwi domów łatwo oszacować wartość sprzętów. Jeszcze 20 lat temu jedynym cennym nabytkiem był motor lub telewizor, wystawiony przed dom dla wygody sąsiadów, których nie stać było na audiowizualną łączność ze światem. Dzisiaj jest inaczej.
Dotarła nowoczesność, wzdłuż wybrzeża rozlokowały się luksusowe hotele. Na głównej arterii prowadzącej dookoła wyspy śmigają, nierzadko luksusowe samochody i skutery. W ciągu dnia trudno przejść z jednej strony ulicy na drugą. Wszędzie można za to spotkać „domy duchów”, wielkości domków dla lalek, tonące w girlandach kwiatów. Duch jest często przedstawiany w postaci młodego człowieka z torbą pieniędzy, symbolizującą powodzenie oraz z mieczem, który odgania zło. Stary tajski zwyczaj każe opiekować się duchami, zwanymi phi. Mogą być one dobre lub złe, zabiegać o szczęście dla człowieka lub mścić się na nim okrutnie, a nawet sprowadzić śmierć. Nigdy nie należy żałować im jadła, kwiatów i zapalonych świeczek. Dobre phi będą chronić przed kłopotami. Nawet na Samui.
Na wyspie nie można się nudzić, choć oferta rozrywkowa nie jest tak urozmaicona jak na Phukecie. Do dyspozycji mamy pokazy małpiego teatru, walki kogutów lub turnieje tajskiego boksu. Dla chętnych, w wielu miejscach rozlokowały się sale gimnastyczne, na których pod okiem instruktora można zgłębiać tajniki tego sportu. Spragnieni zabawy do białego rana powinni udać się na nabrzeże.
Obecnie bardzo popularnym miejscem na wyspie jest dawna wioska rybacka „The Fisherman’s Village”. Hotele, reatauracje, bary puby i dyskoteki rozbrzmiewają różnoraką muzyką. O dziwo, mocno oblegane są lokale, w których gdzie zamiast azjatyckiej muzyki rozbrzmiewa country, a w miejsce owoców morza serwowane są steki z frytkami. Goście z Ameryki mają wrażenie jakby byli u siebie, tyle że jest cieplej…
Jeśli natomiast chcemy zasmakować lokalnego folkloru warto udać się na lokalny Night Market. Odbywa się zawsze na koniec miesiąca i jest popularnym nocnym bazarem, na którym można kupić wszystko, od obcinaczy do paznokci i kosmetyków po sprzęty RTV. Pełno tutaj także straganów z lokalnym jedzeniem. Jest też wielka estrada, na której odbywają się występy artystów.
Wydarzeniem, którego nie można pominąć, jest organizowany raz w miesiącu Full Moon Party pod gołym niebem na pobliskiej rajskiej wysepce Ko Phangan. Podczas pełni księżyca zimą bawi się tutaj nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi! Na amatorów relaksu czekają zaś szkoły kulinarne, centra nurkowe i kitesurfingowe. Dużo adrenaliny dostarczą także wyprawy na połowy kalmarów, trekkingi na słoniach, farma węży i krokodyli, oceanarium i park linowy zawieszony nad dżunglą. Natomiast wyciszenie znajdziemy w miejscowych ośrodkach medytacji i jogi. W planach pobytu na Samui trzeba też uwzględnić rejs do Morskiego Parku Narodowego Mu Ko Ang Thong. Liczne maleńkie wysepki, laguny i rafa koralowa oblane turkusowymi wodami, tworzą rajski krajobraz. Ale samo wnętrze Samui kryje także wiele atrakcji: dżunglę, wodospady, tradycyjne wioski, świątynie, z których najbardziej oblegana choć nie największa jest Wat Khun Aram.
Znajduje się w niej mumia mnicha w okularach przeciwsłonecznych., który wygląda jakby zasnął przed chwilą. Na północnym wybrzeżu, na malej wysepce połączonej mostem z Koh Samui znajduje się świątynia Wat Phra Yai i słynny Big Budda. 12-metrowy złoty posąg widoczny jest już z kilku kilometrów. Warto choć jeden dzień poświęcić na objazd wszystkich tych atrakcji.
JAK DOJECHAĆ
Na Ko Samui z Polski można dojechać na różne sposoby.
Jeśli nie interesują nas inne miejsca w Tajlandii poza samą wyspą, lot z Warszawy na Ko Samui i z powrotem, z min. 1 przesiadką, kosztuje najtaniej 2600 PLN w niskim sezonie. Warto jednak zatrzymać się w Bangkoku. Przelot w obie strony z Warszawy do stolicy Tajlandii to wydatek min. 1800 PLN jeśli uda się nam kupić tanie bilety.
Z Bangkoku możemy dostać się bezpośrednio na Ko Samui (Bangkok Air, Thai Airways) – koszt min 900 PLN. Możemy także wybrać zdecydowanie tańszy przelot tanimi liniami Asia Air lub Nok Air za ok 280 PLN w obie strony – latają z lotniska Bangkok – Don Mueang (DMK) do Surat Thani. Stąd trzeba dojechać autobusem do Don Sak i potem promem (łączny koszt ok 50-70 PLN w jedną stronę). Jest to dłuższa podróż niż bezpośredni lot na wyspę z Bangkoku ale daje zdecydowanie więcej wrażeń. Można też zatrzymać się na 1-2 dni w Surat Thani i zwiedzić okoliczne atrakcje jak np. Khao Sok National Park czy Limestone Lake Rainforest. Samo Surat nie stanowi takiej atrakcji turystycznej jak np. Bangkok ale właśnie dzięki temu jest też warte uwagi – zobaczymy typowe tajskie miasto.
Tekst i zdjęcia: Robert Pawełek (c)