Wypływam na wody rzeki Zambezi w Zimbabwe, by o wschodzie słońca podziwiać lokalną przyrodę. Piję filiżankę kawy z odrobiną kremu Amarula, kiedy płyniemy w ciszy, obserwując afrykańskie słońce spektakularnie wznoszące się nad rzeką uważaną za najstarszą na świecie. Wschodzące słońce hipnotyzuje. Przypomina kształtem ognistą kulę odbijającą się w potężnej rzece Zambezi w odcieniach różu i kolorów owocu bakłażana. Owinięci kocami chroniącymi przed porannym chłodem, słuchamy jak nasz przewodnik objaśnia, że rzeka przepływa przez sześć krajów i jest życiodajnym krwiobiegiem Afryki Południowej.
Wyruszamy z Victoria Falls River Lodge, spokojnego ośrodka położonego nad brzegiem rzeki Zambezi, tuż powyżej Wodospadów Wiktorii. Z dala od rozrywek dostarczających sporej dawki adrenaliny w postaci skoków na bungee i raftingu, na który wielu tu przyjeżdża, życie toczy się zdecydowanie wolniej. Płynąc po Zambezi, masz uczucie jakby twój mózg się resetował, gdy poddajesz uspokajającym przypływom i odpływom rzeki. Nie oznacza to, że pobyt w ośrodku nie dostarcza momentów przyspieszających bicie serca. Zeszłej nocy obudził mnie słoń siorbający wodę w moim małym basenie (personel ośrodka uzupełniał wodę o wschodzie słońca). Goście muszą być też eskortowani do swoich namiotów, aby nie natknęli się na hipopotama lub lwa szukającego drinka.
Spotkanie z „koniem rzecznym”
Przy zachowaniu odpowiednich zasad możemy bezpiecznie obserwować hipopotamy – najbardziej śmiercionośne zwierzę Afryki – w ich naturalnym środowisku. Nasz przewodnik kieruje łódź w stronę miejsca, w którym przesiaduje 20 hipopotamów, na linii wodnej widoczne są tylko ich nozdrza i małe uszy. Wyłączając silnik, słuchamy, jak prychają, węszą i ziewają ostrzegawczo – ich różowe oczy uważnie nas obserwują. Znane jako „koń rzeczny” hipopotamy tworzą stada dochodzące do sześćdziesięciu osobników w wodach. Są niezwykle terytorialne, dlatego rozsądnie jest omijać tych kochających wodę roślinożerców z daleka.
Hipopotamy dzielą rzekę z krokodylem nilowym, który może żyć nawet 100 lat. Przewodnik wskazuje nam kilka krokodyli wygrzewających się na słońcu, na brzegu rzeki. „Kiedyś widziałem pięciometrowego krokodyla naprzeciwko chaty” – opowiada. To kolejny powód, by nie zapuszczać się zbyt blisko brzegu. Oprócz hipopotamów i krokodyli rzeka jest także domem dla wielu ptaków. Należą do nich afrykański orzeł rybi, kaczka białolica, płetwa afrykańska i rzadka gęś egipska. Także słonie są tutaj również regularnie widywane przecinając rzekę między wyspami lub bawiąc się na jej brzegu.
Magia wczesnej godziny
Biorąc pod uwagę, że większość odwiedzających Zimbabwe i pływających po Zambii wybiera rejs o zachodzie słońca, o tej wczesnej godzinie praktycznie mamy rzekę tylko dla siebie. Płyniemy aż do znacznika, gdzie niebezpieczne skały i spadki uniemożliwiają łodziom zapuszczanie się dalej poza płytkie wody. „Nazywamy rzekę „kasambabezi”, co oznacza, że tylko ci, którzy znają rzekę, mogą się w niej kąpać”, wyjaśnia przewodnik. Po rejsie i śniadaniu w ośrodku ruszam na poranne ablucje. Oglądając wcześniej na własne oczy mieszkańców rzeki, wybieram jednak bezpieczną kąpiel w mojej wolnostojącej wannie. Przynależy ona do mojego prywatnego namiotowego apartamentu (jeden z 14 apartamentów na miejscu). Nie ryzykuję z moją niedodstateczną znajomością rzeki.