Ja, Pustelnik. Żadna góra nie jest warta śmierci!
Kiedy stanął na szczycie pierwszego ośmiotysięcznika, miał 39 lat. Nikt wówczas, łącznie z nim samym, od dziecka zmagającym się z poważną chorobą serca, nie przypuszczał, że nałoży kiedyś na głowę upragnioną przez tak wielu alpinistów Koronę Himalajów i Karakorum. Jej zdobycie zajęło mu 20 lat. W tym czasie wspinał się z Wandą Rutkiewicz, Krzysztofem Wielickim i innymi wybitnymi himalaistami.
O tym, że będzie się wspinał, zadecydował czysty przypadek. Kiedyś usłyszał wspinających się taterników, brzęk ich karabinków. Oczami wyobraźni zobaczył ich linę, przesuwającą po skale… To była taka magia, że jak wrócił do domu w Łodzi, myślał tylko o tym. „Nie była to specjalnie przyjemna wiadomość dla moich rodziców, bo ich ukochany jedynak, który urodził się w niemałych trudach, znacznie wcześniej niż zakładano, chciał wystawić się na takie niebezpieczeństwo. Mama w ogóle nie wyobrażała sobie, że mogę uprawiać coś niebezpiecznego”, przyznał Piotr Pustelnik.
Zdobył najwyższe góry świata, w tym Mount Everest, K2, Lhotse, Makalu, Annapurnę. Mówi, że w porównaniu z innymi alpinistami był dość strachliwy, gdyż strach towarzyszył mu od dzieciństwa. Długo siedział w nim wylękniony chłopczyk, który bał się, że umrze. Ale zawsze przestrzegał żelaznej zasady: „Jeśli wchodzisz na szczyt, to musisz mieć jeszcze siłę zejść. Zejście zawsze jest trudniejsze od wchodzenia, bo człowiek jest stworzony do wchodzenia, a nie schodzenia. Żadna góra nie jest warta śmierci”. Ale gdyby jeszcze raz miał zacząć, to znów poszedłby w góry, bo jak mówi, człowiek niespełniony jest nie do zniesienia.
„Ja, Pustelnik”. Autobiografia. Wysłuchał Piotr Trybalski. Wydawnictwo Literackie