Lhotse, czwarta najwyższa góra świata, nazywana siostrą słynnego Mount Everestu, pozostaje w jego cieniu. Niesłusznie, jak mówią himalaiści, bo zdobyć ją to duży wyczyn. Obie góry łączy niewidzialna nić, a dzieli niewielki dystans, sprawiając, że pozostają ze sobą nierozerwalnie zrośnięte. Ale Lhotse skrywa też tragedię, tutaj zginął Jerzy Kukuczka…
Jerzy Kukuczka mówił, że w ciągu miesiąca intensywnego życia w górach przeżywa się tyle, co na nizinach w ciągu kilku lat. I że górskie wspinaczki są dla ludzi zachłannych na życie. Monika Witkowska, dla której Lhotse ( 8 516 m n.p.m.) nie była pierwszą górą, bardzo się z tym identyfikuje. Choć przyznaje, że ekspedycja na Lhotse wiosną 2019 roku była jej najtrudniejszą wyprawą. „Cóż, czwarta pod względem wysokości góra świata do łatwych nie należy, choć ja akurat dostałam od niej w kość głównie od strony psychicznej. Takiego nagromadzenia tragedii jeszcze w swoim życiu nie miałam. Strata trzech kolegów, w trzech różnych sytuacjach, w ciągu zaledwie jednej doby – tego nie zapomnę do końca życia”, pisze w swojej najnowszej książce „Lhotse. Lodowa siostra Everestu”.
Lhotse, mająca po sąsiedzku słynny Mont Everest ( w linii prostej wierzchołki obu gór dzieli jakieś 3 kilometry), jest uważana w środowisku himalaistów za górę dużo trudniejszą od niego. Tutaj zginął Jerzy Kukuczka, idol Moniki. Może dlatego ta góra była dla niej tak ważna. Wyprawa, jak pisze, miała być formą podziękowania dla jej bohatera, za inspirację, jak i za to, że kiedy w gronie zagranicznych wspinaczy mówi, że jest z Polski, w odpowiedzi słyszy „Poland? Kukuczka!”.
Choć bohaterką tej książki jest Lhotse, to Everest się w niej przewija. Nic dziwnego, bo w końcu trzy czwarte drogi na obie góry się pokrywa, wspólna jest baza, obozy, sceneria… Ale Everest jako najwyższy w świecie wybija się na plan pierwszy, najbardziej działa jego magia, o nim się mówi najwięcej. Dla Moniki te dwie góry są jednak niczym rodzeństwo. „Lhotse mniejsza, skromniejsza, jakby nieśmiała, pozostaje w cieniu Everestu, który pręży się dumnie jak straszy , a na pewno większy brat, mając na siostrę uważne oko. Niby osobno, a jednak razem – zrośnięci, nierozerwalni”.
Książka jest bardzo szczerym zapisem z wyprawy, tworzonym nierzadko w trudnych warunkach, której podstawą stał się osobisty blog autorki. I to jest jej wielka wartość. Choć nie brak w niej momentów mrożących krew w żyłach, są też chwile wesołe, wiele radości ze zdobycia tej piekielnie trudnej góry i duża dawka pozytywnej energii.
„Lhotse. Lodowa siostra Everestu”, Wydawnictwo Bezdroża.