Takiej Arktyki nie znacie. Czy można sobie wyobrazić Arktykę bez niedźwiedzi polarnych, fok i pingwinów? Raczej trudno, te ssaki są nieodłącznym elementem arktycznej scenerii, bez których byłoby tam wręcz nudno.
Żyją tam również morsy i wieloryby, nurzyki, alczyki, adelki i inne ptaki morskie. Wszystkie stały się obiektem obserwacji Lecha Stempniewicza, profesora ekologii, prowadzącego od ponad pół wieku badania w rejonach polarnych na Spitsbergenie, Wyspie Niedźwiedzia, Wyspach Owczych, czy Ziemi Franciszka Józefa.
Największą miłością profesora okazał się jednak niedźwiedź polarny, któremu poświęca dużo miejsca w swojej ostatniej książce „Na kruchym lodzie. Opowieść o Arktyce i zmianach klimatu”. I tak dowiadujemy się z niej, że niedźwiedzie polarne nie bez powodu zaliczane są do ssaków morskich. Potrafią wytrwale pływać „pieskiem” z prędkością 10 km na godzinę, czyli dwukrotnie szybciej niż chodzą po lodzie. Świetnie też nurkują w pogoni za czmychającymi z lodowej kry fokami, a nawet potrafią je dopaść pod wodą. Płynąc i przeskakując z kry na krę, mogą pokonać nawet sto kilometrów dziennie. Mogą jednak utonąć podczas sztormu będąc z dala od brzegu…
Niedźwiedzia rodzina, zwykle bez ojca, trzyma się od 20 miesięcy do nawet trzech lat, jak pisze autor. Matka w tym czasie uczy dzieci wszystkiego, co może im się przydać do życia w Arktyce, a przede wszystkim, jak zdobyć pożywienie. Jednocześnie nie przestaje ich karmić mlekiem. „Widok ponad dwuletniego synalka, często większego od mamusi, przyssanego do jej piersi może być dla niektórych obserwatorów szokujący i budzić niezdrowe skojarzenia”, pisze Lech Stempniewicz. Książka okraszona humorem i mnóstwem anegdot, jest prawdziwą skarbnicą wiedzy o Arktyce.
Na kruchym lodzie. Opowieść o Arktyce i zmianach klimatu. Wydawnictwo Bezdroża.