Tybet jest powszechnie znany i jak magnes przyciąga himalaistów. Jest wielki. A Mustang, ukryty pomiędzy jego surowymi górami, w najgłębszej dolinie świata – maleńki. „Ale to kraj doskonałej szczęśliwości, gdzie wszystko, co upragnione, jest na wyciągnięcie ręki, gdzie poddani jaśnieją jak gwiazdy…” Nepalczycy nazywają go Królestwem Lo.
Mustang przez całe stulecia odgrodzony był potężnymi górami i nieprzyjazną Wyżyną Tybetańską od reszty świata. Uparcie tkwił w izolacji, pozostając białą plamą na mapie świata. Rozgłos jego mieszkańcom nie był do niczego potrzebny, mieszkali przez całe wieki w jaskiniach i wypracowali własny system przetrwania.
Magdalena Gołębiowska , autorka książki „Daleko. Buddyjskie Królestwo Mustangu”, nie wiedziała, że takie miejsce w ogóle istnieje. Wybrała się do Tybetu na trekking i od tamtej pory wiele razy wracała tutaj wiedziona dziwną tęsknotą…
„Ta historia mogłaby się rozpocząć od opisu, jak stroma ścieżka wiła się ostro pod górę ku wysokiej przełęczy, jak wzrok na darmo wypatrywał szczegółu w morzu postrzępionych, ziemisto-czerwonych skał o najdziwniejszych kształtach. Albo od tego, że przejrzystość powietrza przesuwała horyzont dalej, niż sięga mapa”, pisze Gołębiowska. I przytacza legendę, według której czerwony kolor tamtejszych skał to krew potężnego demona, który długo się tam panoszył, zanim został pokonany. Jego szczątki zostały rozrzucone między ośnieżone szczyty, wśród kanionów i traw, na tyle daleko od siebie, by utraciły swą złowrogą moc. A mieszkańcy Mustanga do dziś wierzą, że dzięki temu tereny, na których osiedlili się ich przodkowie, mogły stać się ziemią świętą…
„Daleko. Buddyjskie Królestwo Mustangu”, Wydawnictwo Czarne