Od Florydy po Hawaje. Parki rozrywki, złote plaże i …aligatory. To trzeba zobaczyć. Stany Zjednoczone można zwiedzać na sto sposobów, korzystając z różnych środków transportu, przemierzając kraj ze wschodu na zachód drogą, jaką setki lat temu wędrowali pierwsi kolonizatorzy, odwiedzając słynne muzea, kasyna, złote plaże, czy kultowe knajpy. Za każdym razem odkryjemy coś nowego i zawsze będzie poczucie niedosytu.
Stany Zjednoczone: Orlando, największe parki rozrywki
Jeśli wyruszycie do Orlando, by poszaleć w tamtejszych parkach rozrywki , będziecie zachwyceni bogactwem oferty dla całych rodzin. Czekają tam na was Świat Walta Disneya, szalone rollercoastery w Universal Studio, czy delfiny pląsające z wdziękiem w rytm muzyki w Sea World Orlando. Przez moment można poczuć się dzieckiem, przeżyć przygodę, a nawet chwile grozy.
Każdy z tych parków to osobne miasteczko z własnymi statkami wycieczkowymi, kolejkami metra, hotelami, sklepami, z mnóstwem restauracji i barów, w którym niepodzielnie królują fast foody. Ale żeby objechać wszystkie parki rozrywki, najlepiej wynająć samochód. Niestety, lokalna komunikacja bywa zawodna, no i nie ma metra! Jak to możliwe, można zapytać, w mieście odwiedzanym rokrocznie przez kilkadziesiąt milionów turystów? Poza tym wszystko inne działa sprawnie, są hotele na każdą kieszeń, są fajne knajpy…
Muzeum Figur Woskowych w Orlando
Stany Zjednoczone: Gatorland, stolica aligatorów
Jeśli znudzą się wam rollecoastery, możecie wybrać się na bagna słonecznej Florydy. I możecie być pewni, że zobaczycie tam mnóstwo aligatorów, które stały się symbolem tego stanu. Najlepszym miejscem na ich podglądanie będzie Gatorland, nazywany światową stolicą aligatorów.
Na 125 akrach ziemi żyje tutaj więcej aligatorów niż gdziekolwiek w świecie. W Gatorlandzie poznacie też rzadki gatunek białych aligatorów – są mniejsze od swoich krewkich kuzynów i wyglądają dość niegroźnie. Szacuje się, że bytuje tutaj ponad 2 500 aligatorów i krokodyli, różniących się kolorem i wielkością.
Największą atrakcją jest karmienie …aligatorów, które na widok mięsiwa (głównie kawałków kurczaków) leniwie wyłażą z jeziora na brzeg. Wydają się tak potulne, że aż chciałoby się takiego osobnika pogłaskać po głowie. Jedyną jednak osobą, która może to zrobić jest ich opiekun Sam. Zna swoje stadko jak własną kieszeń i długo może opowiadać o zwyczajach i nawykach swoich podopiecznych. Nadał im nawet imiona…
Na koniec warto skorzystać z niesamowitej przejażdżki, reklamowanej jako Zipline Tour, czyli zjeździe na linach ponad głowami krokodyli i aligatorów, cierpliwie czekających w dole na swoją przekąskę, gdyby coś (ktoś) spadło im z góry… W sumie do zaliczenia jest pięć odcinków, choć serce wali jak młotem już po pierwszym.
Stany Zjednoczone: welcome to Miami
To dobry adres, by zaczerpnąć słońca na złotych plażach tego miasta. Wprawdzie ściągają na nie miliony turystów, na szczęście plaże są długie i miejsca starczy dla wszystkich. Miami leży o rzut beretem od Karaibów, najbliżej stąd na Kubę.
Nic dziwnego, że w mieście pełno jest Kubańczyków, a jedną z barwniejszych dzielnic stała Little Havana, gdzie można wpaść na kubańskie obfite przekąski, a wieczorem na potańcówki. Warto też zajrzeć do dzielnicy bogaczy South Beach, nazywanej też Hollywood Miami. Wszędzie równiutko przystrzyżone trawniki, palmy, drogie knajpy i wszechobecny zapach luksusu. Mało kogo stać tutaj na zabawę, ale już sama wycieczka do South Beach robi wrażenie.
Stany Zjednoczone: Aloha Hawaje!
Dla wielu to podróż marzeń. Trzeba jednak przygotować się na to, że lot na wyspy np. z Nowego Jorku czy Waszyngtonu jest długi i drogi. Zresztą, na miejscu też nie jest tanio, jak pisze Marcin Wrona, korespondent TVN, w swojej najnowszej książce „Wroną po Stanach”. Ale twierdzi, że warto było. Zaraz na lotnisku wszystkich wita wielki napis Aloha. Wydawać by się mogło, że to jest zwykłe „cześć”, a okazuje się, że pod tym słowem kryje się cała filozofia Hawajów. Dosłowne tłumaczenie Aloha znaczy „pełne radości dzielenie się życiem”.
Pierwsi osadnicy pojawili się na wyspach jakieś 1500 lat temu. Przypłynęli kajakami z Markizów, które od Hawajów dzieli 3500 kilometrów. Wspaniałe czasy dla Hawajczyków zaczęły się wraz z panowaniem króla Kamehamehy I, który otworzył Hawaje na świat i do dziś jest czczony przez ludność miejscową jako bohater narodowy.
Samo Honolulu, stolica Hawajów, jak pisze Wrona, wygląda tak jak większość miast amerykański – tłok i wieczne korki. Za to wyspa O’ahu jest tak piękna, że rzuca na kolana. Dziennikarz jednak przestrzega przed Waikiki, słynną plażą na tej wyspie, która nie dość że zatłoczona, to w nocy zamienia się w noclegownię dla bezdomnych. Ale to tylko mała skaza na tym pięknym zakątku Stanów Zjednoczonych.