Narty

Val Thorens – narty na wysokości

To jedna z najlepszych stacji narciarskich, położona bardzo wysoko w Alpach francuskich. Najdłuższy tor saneczkowy i kolejki górskie mknące z ogromną szybkością. Poza tym największy alpejski park pod rozgwieżdżonym niebem i liczne atrakcje po nartach. Jeśli czujecie się na siłach żeby skorzystać z tych wszystkich atrakcji Val Thorens czeka!


Dzięki częstym połączeniom lotniczym  wypad w serce alpejskiego raju jest stosunkowo łatwy. Miłośników Val Thorens na pewno też ucieszy wiadomość, że wyróżniono go górskim „Oskarem” , przyznając tytuł  najlepszego ośrodka narciarskiego w prestiżowym rankingu World Ski Awards. Międzynarodowi eksperci brali pod lupę nie tylko jakość tras i warunki śniegowe, ale też to, co można tutaj robić po nartach. A można wiele – odgłosy zabawy niosą się echem po stokach do białego rana!

Niektórym na samą  nazwę Val Thorens mocniej bije serce. W końcu nie co dzień szusuje się na „Dachu Europy”.  Na początku odczuwa się  wysokość, brakuje tlenu. Ale spokojnie, z godziny na godzinę jest lepiej. Witajcie na wysokości 2300 metrów, w najwyżej położonej stacji narciarskiej Europy, wzniesionej na szczycie słynnych francuskich Trzech Dolin! Umieszczono ją w środku naturalnego amfiteatru otoczonego przez sześć lodowców. Wokół krajobraz księżycowy, bez jednego drzewa na horyzoncie  i  oślepiająca biel stoków. Trudno liczyć na jakąkolwiek ochronę przed wiatrem lub  słońcem. Za to przez cały sezon, od listopada do maja, warunki narciarskie są znakomite – prawie sto procent tras leży powyżej 2000 m. n.p.m.  Kiedy niżej wszyscy czekają na śnieg jak na zbawienie, tu jeździ się w świeżym  w puchu. A kiedy na wiosnę strugi wody spływają po sąsiednich stokach, tu kręci się slalomy w firnie. 

W cieniu Mont Blanc 

Wśród sześciu  tutejszych szczytów powyżej 3000 metrów, oplecionych siecią wyciągów, króluje słynny Cime Caron (3200 m n.p.m.). Obowiązkowy punkt programu dla wszystkich.  Z dolnej stacji zabiera tam narciarzy najwyższa w Europie kolej linowa, nazwana tak samo jak szczyt,  Cime Caron.  Wydaje się, że nie pomieści nacierającego na nią tłumu narciarzy. Ale już po chwili,  160 miłośników białego szaleństwa wraz ze swoim sprzętem pakuje się do środka i sunie do góry z lekkością piórka na wietrze, tyle że z szybkością ferrari. Górna stacja wita ich plątaniną metalowych rur , poręczy i schodów, niczym jakaś platforma wiertnicza.  Ropy nie ma, ale poraża nas biel lodowców. Trudno powstrzymać okrzyki zachwytu. Przed narciarzami rozpościera się widok na ponad tysiąc francuskich, włoskich i szwajcarskich szczytów skąpanych w słońcu.  Góruje na nimi sam Mont Blanc. Choć ręce grabieją od mrozu, wszyscy wyciągają aparaty, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcia. Na górze można się posilić w restauracji prowadzonej przez Szwedów. Wiele lat temu przyjechali tu i zakochali się we Francuskich Alpach.  

Możemy też zaszaleć w snowparku, gdzie znajduje się doskonały halfpipe. Kusi jednak  przejażdżka najwyżej położoną w świecie tyrolką. 

600 kilometrów tras

Val Thorens jest bardzo międzynarodowe, spotyka się tutaj rozgorączkowanych,  młodych Niemców   pragnących  się  sprawdzić  na  ostrych stokach,  Anglików, Holendrów, narciarzy z obu Ameryk i Zatoki Perskiej.  Przestali za to przyjeżdżać bogaci Rosjanie, ze względu na wojnę w Ukrainie. Nie ma tu milionerów, raczej klasa średnia, rodziny. Ale zaraz chcą jechać do snobistycznego Courchevel na shopping. Stacja Les Menuires, sąsiadująca blisko  z Val Thorens, jest bardziej rodzinna i francuska, choć i tu widuje się osoby z pierwszych stron gazet, na przykład żonę prezydenta Chiraca spacerującą z pieskiem…

Rasowi narciarze wypuszczają  się  z Val Thorens  do sąsiednich ośrodków Les Trois Vallées tylko na nartach.  Kiedy słońce zalewa doliny i szusuje się pomiędzy  połaciami białego puchu, to jakby żywcem człowiek trafił do raju. W tym największym kompleksie  narciarskim na świecie jest  600 kilometrów szerokich nartostrad, nie licząc świetnych tras do freeride’u. Wokół łańcuchy górskie o gładkich zboczach, pozbawionych szczelin i stromych urwisk, co pozwala  na bezpieczną jazdę. Najlepsi zjazdowcy mogą spróbować przeskoczyć z Val Thorens do Les Menuires, Méribel i  Courchevel, by pobić lokalny rekord – przejechać 200 kilometrów nartostrad bez odpinania nart!  Nieważne, czy się uda, czy nie. Na wyprawę warto wyruszyć  z samego rana, by w porę rozpocząć powrót i zdążyć do domu przed zamknięciem wyciągów. 

Manhattan w górach 

Pod względem różnorodności stoków Val Thorens nie ma jednak sobie równych. To dziś kultowe miejsce młodych narciarzy i snowboardzistów. I wszystkich, którzy młodo się czują. Jest tutaj sporo szerokich tras, z których będą zadowoleni miłośnicy carvingu, poza tym 29 czerwonych tras  i 9 czarnych, wliczając teren sąsiedniej wioski Orelle, gdzie właściwie znajduje się czwarta dolina Trzech Dolin. Narciarzom z dobrą kondycją polecić można dwunastokilometrową Col de l’Audzin – do pokonania różnica wysokości 1400 m. Można stąd zjechać też czarną trasą do Orelle. Poza tym jest mnóstwo możliwości dzikich zjazdów w głębokim śniegu, jak przystało na mekkę freeriderów. Nie zapomniano też o początkujących, dla których zorganizowano  bezpłatną strefę z taśmowymi wyciągami. W lesie wyciągów nikt się nie zgubi, bo jazda zawsze kończy się w centrum stacji. Zresztą, francuska szkoła narciarska, tak jak życiowa postawa Francuzów mają wspólny mianownik: wygodę. Chodzi o  maksimum przyjemności przy minimalnym  wysiłku.  U Francuzów nie zobaczycie zmagania czy walki podczas jazdy na nartach. Jest czysta harmonia, jakby nie „katowali”  nartami opornych stoków, tylko  po nich spływali.  W samej stacji obowiązuje zakaz jazdy samochodami osobowymi. W zamian, dla wygody narciarzy,  wprowadzono bezpłatne skibusy i segway’e (odpłatne) do poruszania się ścieżkami dla pieszych. 

Kto był we Francuskich Alpach, wie, że Francuzi budują się na stokach nie na żarty. W wielu górskich miasteczkach, w tym również w Val Thorens,  królują betonowe apartamentowe, rodem z wielkich metropolii. Nie spotkacie tu sabaudzkich chat, od podłogi po sufit wypełnionych drewnem.  Ma to jednak pewne zalety – z okien rozciągają się cudowne górskie widoki. A każdy, kto przypnie narty pod drzwiami hotelu – jedzie! Z każdego miejsca bez problemu można dostać się na nartach do wyciągu. Nikogo nie dziwi również  widok narciarzy szusujących w dół głównymi uliczkami. Dotarcie zaś do kwatery dzięki strzałkom nie sprawia żadnych problemów. Ruch w miasteczku  usprawnia wymyślny system wyciągów, wind, korytarzy, tajemnych przejść i łączników. 

Do wyboru, do koloru

Znudziła wam się jazda na nartach? Nie szkodzi, spróbujcie swoich sił w słynnym tutejszym snowparku:  do dyspozycji snowcross z długą trasą boardercrossową, wspaniały jumping table i mnóstwo różnych atrakcji.  Wśród innych pokus , nie związanych z narciarstwem, można wymienić  jazdę samochodem po lodzie czy górskim rowerem po lodowcu! Akrobacje w „air bagu” i  panoramiczny przelot na paralotni ponad szczytami. Na śmiałków czeka też prawdziwie dzika przygoda –  nurkowanie pod lodem jeziora Lou. Albo spróbujcie zjazdu najdłuższą trasą saneczkową w Europie. 

Gdy słońce chowa się za górami, w dolinie rozpoczyna się szaleństwo imprezowego apres-ski. W licznych barach i pubach do tańca zagrzewają didżeje, ludzie wywijają hołubce w butach narciarskich na stołach, co jest tu w dobrym tonie. Więcej, świadczy o klasie narciarza, który po bojach na stokach nie składa broni.  A na gości czeka  największy parkiet w Alpach, słynny night club Le Malaysia…  

Niezależnie jednak, gdzie zechcemy się zabawić lub zrobić przerwę na nartach, zawsze znajdzie się bar czy restauracja. Dobrze karmią w Chalet de la Marine, pierwszej górskiej restauracji nagrodzonej gwiazdką Michelin (przekrój dań od sushi po neapolitańską pizzę), również w Caron Freeride Cafe, najwyżej położonej knajpie w Trzech Dolinach.  W miasteczku zaś  kusi Les Restaurants du Montana, gdzie szef kuchni Jeremy Gillon, nagrodzony gwiazdką Michelin, rozpieszcza swoich gości pysznymi daniami, doprawionymi szafranem. Najtańszy zestaw jest tu w cenie 45 euro. Ale spokojnie, bez trudu znajdziemy coś w niższej cenie. Wiele knajp czynnych jest do ostatniego gościa w myśl dewizy „show must go on”.

Stacja powstała z marzeń

Val Thorens narodziło się ponad 40 lat temu. Mówi się, że był to efekt spotkania wyjątkowej natury i wyjątkowych ludzi, prawdziwych wizjonerów, którzy na lodowej pustyni postanowili zaszczepić bakcyl narciarstwa. Na ich czele stanął ambitny inżynier Pierre Schnebelen. W 1963 roku przyjechał tu, by stworzyć na niebotycznie wysokich stokach narciarską mekkę. Marzyło mu się 150 wyciągów, ośrodek na 60 tysięcy? Czy 6 tys.  łóżek, baseny, słoneczne tarasy, pole golfowe, lotnisko. Miejscowi pukali się w głowy, przecież nawet ich krowy omijały te miejsca, a co dopiero ludzie.  Żyli w biedzie i  strachu przed lawinami. Nie chcieli zmian i turystów! Ale inżynier nie dawał za wygraną. W 1970 roku uzyskał od francuskiego rządu 1,7 milionów franków dotacji. Dwa lata później miał  740 łóżek i trzy wyciągi orczykowe. Wśród pierwszych gości były takie gwiazdy jak Sacha Distel, czy Claude Brasseur, a skipassy dawano gratis.   

Manon, która dotarła tu z pierwszymi osadnikami , pamięta, że ludzie ściągali z całej Francji. „Chcieli jakiejś odmiany w życiu, a nawet włożyć w interes własne pieniądze. Zgłaszały się małżeństwa, ale dla dzieci nie było żadnej szkoły. A jak już powstała, miała ośmiu uczniów”. Kilka lat później zdarzył się cud, w Val Thorens zbudowano największą kolej linową w Europie. I zaczął się boom – sześć tysięcy łóżek dla gości już nie starczało. Za mała okazała się szkoła narciarska z  kilkoma instruktorami. Dzisiaj Val Thorens może zaoferować ponad 20 tysięcy łózek. Budowa stacji, jak zauważa Manon,  odniosła ekonomiczny sukces. A Thorens wśród innych ośrodków świeci niczym alpejska gwiazda. Znajdziemy tu 40 barów, 60 restauracji, centra sportowe, sklepy i luksusowe rezydencje z sabaudzką atmosferą.  

W pięciogwiazdkowym hotelu Altapura, nie bez racji nazywanego  najwyżej położonym pałacem lodowym w Alpach – goście grzeją się przy rozpalonym kominku, sącząc francuskiego szampana. Można zaszyć się w przyjemnym Spa albo pójść do sauny. Popływać albo poćwiczyć jogę. Na 2300 m n.p.n. życie toczy się innym rytmem, woda wrze w temperaturze 92 stopni Celsjusza , jajka na twardo gotują się dwie minuty dłużej, a bąbelki w szampanie są nieco mniejsze. C’est la vie, jak mówią Francuzi.

O Val Thorens

Najwyżej położona stacja narciarska Europy, w południowo-wschodniej Francji, w sabaudzkiej gminie Saint-Martin de Belleville jest częścią Trzech Dolin (Les Trois Vallées), największego ośrodka narciarskiego na  świecie (600 km tras). 

Wysokość : 2300 m n.p.m.

Punkt osiągalny na nartach: 3200 m n.p.m.

Długość tras narciarskich: 150 km

Podróż

Przelot z Warszawy do Grenoble trwa niewiele ponad dwie godziny: (www.grenoble-airport.com).  Z Grenoble do wybranej stacji autobusem wahadłowym, np. Bens’s Bus: www.bensbus.co.uk  

Samochodem dojazd Autostradą do Albertville, dalej RN 90 do Moutiers i na koniec krętą drogą CD 90 (ok. 18 km).  Informacje o autostradach: www.autoroutes.fr  Najbliższa stacja kolejowa znajduje się w Moutiers, 37 km od Val Thorens. Jeśli chodzi o przelot samolotem w grę wchodzą cztery lotniska: Lyon Saint-Exupéry (183 km), Geneva-Cointrin (159 km), Chambéry – Savoie (112 km) i Grenoble-Isere (175 km). 

Kiedy jechać

Tradycyjnie sezon trwa od  24 listopada do 12 maja, choć na wybranych lodowcach Val Thorens możliwe jest narciarstwo przez cały rok. 

Sezon trwa od 22 listopada do 10 maja. Polacy z reguły decydują się na przyjazd do Val Thorens poza najwyższym sezonem, czyli w grudniu lub dopiero w marcu i kwietniu. Warunki śniegowe są wtedy bardzo dobre, a ceny przystępne. 

Gdzie spać

Najkorzystniej cenowo wypadną pokoje –studio z kuchnią. Nocleg w hotelu będzie sporo droższy. 

Oferta nie tylko narciarska

W Val Thorens  i sąsiedniej stacji Orelle mamy do wyboru 78 tras narciarskich: 11 zielonych, 29 niebieskich, 29 czerwonych i 9 czarnych.  Prawie połowa z nich jest sztucznie naśnieżana. Na miejscu działają 32 wyciągi z 18 strefami Wi-Fi.  Jest również snowpark i 6-kilometrowa trasa saneczkowa. Wśród innych atrakcji: zjazd na rowerach górskich z lodowca Peclet, jazda samochodem po  torze  na lodzie, czy nurkowanie  w jeziorze pod lodem. 

Skipassy

Ceny: skipassy na 6 dni na Val Thorens 322 euro dorośli, 257,60 dzieci 5-12 lat. Istnieje wiele promocji, wariantów i możliwości. Szczegóły można znaleźć w pdf-ie do pobrania na anglojęzycznej stronie ośrodka.

.

 

Post Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Verified by ExactMetrics